Internet a dostarczanie informacji

Przeczytaj także: Polacy 50+ a korzystanie z Internetu

W jednej z odtworzonych scen Pranav Mistry staje naprzeciwko kolegi, na którego koszulce pojawia się po chwili wyświetlona przez urządzenie chmura tagów określających, z jaką osobą Pranav ma do czynienia. Nie jest to pełen profil z Facebooka, a jedynie konkretna, przydatna w danym momencie realnej interakcji informacja. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by jej źródłem faktycznie był Facebook, pod warunkiem, że serwis dostarczy ją w skondensowanej, surowej formie (do czego akurat Facebook wydaje się gotowy już dziś, zważywszy rozbudowane API – spis metod pozwalających zewnętrznym aplikacjom na interakcję z zasobami serwisu).

W innej scenie Pranav, stojąc przy sklepowej półce, weryfikuje za pomocą swojego narzędzia poziom ekologicznej troski reprezentowany przez producenta papieru toaletowego. Po rozpoznaniu marki, urządzenie wyświetla na trzymanej w ręku paczce kolorowy sygnalizator rekomendujący lub odradzający zakup. Zapewne bardzo łatwo w tym samym miejscu mógłby się pojawić, pochodzący z jakiegoś serwisu social shoppingowego, licznik pozytywnych i negatywnych opinii czy też informacja z porównywarki cenowej o tym, czy gdzieś indziej produkt nie jest dostępny w niższej cenie.

Podobny temu sposób użycia internetu nie tylko zmusza do wprowadzenia zmian w technologii przechowywania i dostarczania informacji, ale także na nowo definiuje jej naturę i użyteczność. W świecie Sixth sense i Raw data wielkie, rozbudowane serwisy www o sztywnej konstrukcji ustępują popularnością prostym, elastycznym rozwiązaniom, których podstawową jednostką pozostaje pojedyncza, specyficzna funkcja czy informacja, dostępna na tyle, by łatwe było skorzystanie z niej we właściwym miejscu i momencie, za pomocą wybranego narzędzia. A kryterium pragmatyczności zyskuje tu wymiar kategoryczny, warunkujący powodzenie lub porażkę usługi online. Czy kolejna postać internetu dojrzeje za dwa, pięć czy za dziesięć lat – trudno to przewidywać.

Historia konsekwentnego rozwoju tego trendu wskazuje jednak na bardzo niewielką szansę jego odwrócenia. Jego najdawniejszym przejawem, pozostającym w pamięci autora, jest pomysł lodówki, która sama zamawia przez internet nowy zapas wyczerpujących się produktów (http://www.k2.pl/zapobiegliwa-lodowka.htm). I choć początkowo mogła się ona wydawać wyrwana prosto z filmu sf, to dziś zarówno zapobiegliwa lodówka, jak i podobne jej wizje zyskują coraz bardziej naturalne miejsce w naszym otoczeniu. Nawet bez wsparcia uznanych autorytetów i liderów technologicznego postępu można więc przyjąć, że w ten właśnie sposób internet opuści wysłużoną przeglądarkę, środowisko, w którym rezydował przez ostatnie dwadzieścia lat. Przez lodówkę.

Jeżeli chcesz zamówić prenumeratę miesięcznika Marketing w Praktyce .