Bridget Jones w Sieci
2004-05-03 00:03
Przeczytaj także: Polskie kobiety a Walentynki
Najczęściej odwiedzana przez rówieśniczki Bridget Jones witryna internetowa należy do sieci handlowej Next, tuż za nią uplasowało się inne królestwo e-zakupów - Littlewoods Index. Kolejne pozycje w rankingu należą do agencji turystycznych i... kolejnych sklepów internetowych, a także największego światowego dystrybutora biletów na imprezy kulturalne i sportowe – firmy Ticketmaster.Oprócz zakupów, planowania "małej przerwy" oraz organizowania swojego życia społecznego, brytyjskie Internautki w wieku 30-39 lat zarządzają też w Sieci swoimi finansami. Czołową dziesiątkę zamyka sklep B&Q, oferujący wszelkie materiały do remontowania i wyposażenia domu.
"Choć Bridget Jones jest postacią fikcyjną, to właściciele stron internetowych powinni chyba o niej pamiętać, jeśli chcą przyciągnąć uwagę trzydziestokilkuletnich kobiet" – mówi Lucy Green z Nielsen/NetRatings.
Wizerunek fikcyjnej Bridget Jones dość wiernie pokrywa się bowiem z upodobaniami jej angielskich rówieśniczek. Jak się jednak okazuje, użytkowniczki Internetu z Wysp Brytyjskich nie powielają w 100% cech samodzielnej, lecz samotnej Bridget. W odróżnieniu od literackiego pierwowzoru nie szukają bowiem w Internecie życiowego partnera.
"Różnica pomiędzy Bridget i jej internetowym odpowiednikiem polega przede wszystkim na braku dowodów, że e-Bridget jest nieszczęśliwa lub że szuka mężczyzny: na liście wyraźnie widać brak serwisów pomagających w znalezieniu znajomych lub w umawianiu się na randki" – dodaje Lucy Green.
oprac. : Beata Szkodzin / 4Press
Przeczytaj także
-
Do Google po poradę lekarską, po humor na social media
-
Konsumenci stawiają na zakupy in-line
-
Przedświąteczny okres a zakupy online
-
Polacy w sieci: zakupy przez Internet coraz popularniejsze
-
Internet zmienia zachowania konsumentów
-
Jakie strony internetowe popularne w Wielkanoc?
-
Kto i kiedy odwiedza portale randkowe?
-
Black Friday i Cyber Monday 2023 w polskim internecie
-
Prawo a cross-border w e-commerce. Czy stosowanie przepisów z kraju pochodzenia wystarczy?