eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plWiadomościGospodarkaRaporty i prognozy › Euro w Polsce: szansa na sukces czy porażka?

Euro w Polsce: szansa na sukces czy porażka?

2023-02-11 00:35

Euro w Polsce: szansa na sukces czy porażka?

Co dalej z euro w Polsce? © pixabay.com

W połowie minionego roku Rada Unii Europejskiej zatwierdziła przyjęcie Chorwacji do strefy euro, co nastąpiło wraz z początkiem bieżącego roku. To wydarzenie wznowiło wśród Polaków dyskusję na temat euro w Polsce. Jak pisze Instytut Staszica w analizie "Krok do sukcesu czy krok nad przepaścią?", przyjęcie wspólnej waluty musi być zyskać zarówno poparcie wszystkich sił propolskich, jak i silny mandat społeczny a sprawą rzetelnie przeprowadzonej kampanii społecznej. Do jakich jeszcze wniosków prowadzi to opracowanie?

Przeczytaj także: Euro w Polsce: dyskusje wśród Polaków nie cichną, są za czy przeciw?

Z tego tekstu dowiesz się m.in.:


  • Jakie wady przystąpienia do strefy euro obnażył kryzys ekonomiczny z 2008 roku?
  • Jakie mechanizmy uruchomiło przyjęcie euro na Słowacji i na Litwie?
  • Kiedy nadejdzie prawdziwy sprawdzian sensu wprowadzenia euro w Chorwacji?
  • Jaka narracja na temat euro w Polsce dominuje w ostatnim czasie?
  • Jakie argumenty wysuwają przeciwnicy odejścia od złotego w naszym kraju?
Przez ostatnie kilkanaście lat, mimo stale wzrastającej temperatury sporu politycznego, w Polsce udawało się wykluczać temat przystąpienia do strefy euro z obszaru społecznych emocji rozniecanych pogłębiającym się podziałem na scenie partyjnej. Rok wyborczy, a także specyfika obecnej sytuacji gospodarczej, zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej, niosą ze sobą pogłębione ryzyko wprowadzenia idei „euro zamiast złotego” do katalogu zagadnień nie merytorycznych, a bardziej abstrakcyjnych, stanowiących jedynie paliwo ideologiczne w kampanii wyborczej.

Eksperci i autorytety z dziedziny ekonomii, którym wciąż zależy na dobru wspólnym obywateli Rzeczpospolitej, a przede wszystkim odpowiedzialni politycy nie mogą pozwolić, by temat przystąpienia do strefy euro stał się jedną z osi sporu w polityce wewnętrznej, który odarty byłby z rzetelnych argumentów natury ekonomicznej. Tak drastyczna zmiana jak rezygnacja z własnej waluty musi być poparta konsensusem wszystkich sił propolskich, a także zyskać silny mandat społeczny zbudowany dzięki uczciwej kampanii informacyjnej.

fot. pixabay.com

Co dalej z euro w Polsce?

Rok wyborów parlamentarnych w Polsce jest czasem kiedy wyjątkowo uważnie warto się przyglądać dyskusji wokół euro


Euro w Polsce w 2011 – niezrealizowana obietnica


W 2008 roku ówczesny premier Donald Tusk przemawiając na otwarciu Forum Ekonomicznego w Krynicy powiedział:
Składam przed przedsiębiorcami obietnicę, że naszym celem jest przystąpienie do strefy euro w 2011 roku.
Trudno dziś odnaleźć w mediach z tamtego czasu odpowiedzi na pytanie czy komunikat ten wywołał entuzjazm, czy raczej przygnębienie wśród polskich przedsiębiorców. Zrealizowanie tamtej obietnicy postawiłoby bowiem wielu z nich, a zwłaszcza polskich eksporterów, w arcytrudnej konieczności rywalizacji z dużo bogatszymi firmami zachodnimi w tym samym obszarze walutowym, co przecież niwelowałoby jeden z największych atutów wspomnianych rodzimych podmiotów biznesowych w czasie kryzysu, jakim jest jego amortyzacja poprzez czasowe osłabienie waluty.

Tusk złożył jednak swoją obietnicę dosłownie w przeddzień wybuchu największego kryzysu ekonomicznego jaki rozlał się po całym świecie w XXI wieku i który nawet największym entuzjastom wspólnej europejskiej waluty uświadomił w tamtym czasie, że pozostanie przy złotym jest tak wielkim atutem polskiej gospodarki, że temat przyjęcia euro w Polsce ucichł na kolejne lata. Zamiast zatem wracać do tematu wprowadzenia euro Donald Tusk prezentował Polskę jako zieloną wyspę na tle pogrążonej w kryzysie strefy wspólnej waluty.

Tamten kryzys, który zapoczątkował upadek banku Lehman Brothers, nie był jednak całkowicie bezbolesny dla Polaków, a najdotkliwiej ugodził w tych, którzy zaciągnęli kredyty denominowane w obcych walutach, a głównie we franku szwajcarskim. Był to tak naprawdę jedyny, choć bolesny dla wielu polskich rodzin, koszt, bowiem pozostając przy swojej narodowej walucie Polska uchroniła się przed recesją jaka była udziałem większości krajów strefy euro. Najboleśniej wówczas fakt przynależności do tej strefy odczuły kraje południa Europy, a zwłaszcza Grecja, która musiała wyprzedawać swoje dobra narodowe, takie jak morskie porty, by uchronić się przed bankructwem.

Kryzys, który rozpoczął się w roku 2008, pokazał bardzo wyraźnie, że wspólna waluta nie dla wszystkich jest równie korzystna. Grzechem pierworodnym wspólnej waluty jest bowiem to że unia monetarna została wprowadzona przed konsensusem w sprawie wdrożenia unii fiskalnej, która pozwoliłaby na synchronizację polityki fiskalnej i monetarnej strefy euro.

Docelowo obie unie, wsparte w przyszłości przez unię rynków kapitałowych pozwoliłyby na stworzenie dość efektywnego systemu fiskalno-monetarnego, ale odbyłoby się to za cenę rezygnacji z kluczowych narzędzi będących w rękach państw narodowych, czyli kontroli nad dochodami i wydatkami budżetowymi.

Nie powinno więc dziwić, że euro w czasie kryzysu finansowego 2008 roku, miało negatywny wpływ na gospodarki takich państw jak na przykład Grecja. Rok 2008 i lata późniejsze dramatycznie pogłębiły różnice w poziomie dochodów i jakości życia Greków i Niemców. Warto zauważyć, że były to lata, w których dosyć wolno, ale jednak w sposób stały podnosiła się za to stopa życiowa obywateli Rzeczpospolitej.

Niewątpliwie jednak zasadne wydaje się pytanie czy działoby się tak również wówczas, gdy zostałaby zrealizowana obietnica Donalda Tuska złożona w Krynicy. Widać jednak, że nawet tak zdeklarowany „euroentuzjasta” jak Tusk zdawał sobie sprawę, że wprowadzenie Polski do strefy euro byłoby wówczas skrajnie niekorzystne.

Osiem lat przerwy w rozszerzaniu strefy euro


Przyjęcie euro przez Polskę, do którego nasz kraj zobowiązał się w nieokreślonym terminie przystępując do Unii Europejskiej, po początkowym okresie fali euroentuzjazmu stopniowo traciło liczbę zwolenników. Obywatele Rzeczpospolitej bacznie przyglądali się temu jak zmieniło się życie mieszkańców terenów przygranicznych, zwłaszcza na Słowacji i na Litwie, po przyjęciu przez te kraje wspólnej europejskiej waluty. 1 stycznia 2009 roku euro przyjęła Słowacja, która wcześniej przez wiele lat była celem wizyt zakupowych Polaków, zwłaszcza z Małopolski i Podkarpacia.

Po odejściu od słowackiej korony na rzecz euro trend ten zupełnie się odwrócił i to obywatele słowaccy zaczęli stanowić klientelę sklepów po polskiej stronie granicy. Identyczne zjawisko miało miejsce po 1 stycznia 2015 roku, kiedy w strefie euro zagościła Litwa. Wówczas to polskie sklepy na Suwalszczyźnie zaczęły przeżywać istny najazd klientów z Litwy, którzy z dnia na dzień obudzili się w dużo droższej rzeczywistości.

Zarówno na Słowacji i na Litwie doszło bowiem do mechanizmu znanego praktycznie ze wszystkich państw, które wcześniej przyjmowały wspólną walutę, a więc drastycznego wzrostu cen. Mechanizm ten jest praktycznie nie do uniknięcia, co wynika nie tylko z tendencji handlowych, ale z prostej matematyki. Przykładowo, w dniu przyjęcie euro na Słowacji kurs europejskiej waluty wynosił 30 koron i 12 halerzy (1 € = 30,126 SKK). Gdy suma ta wyrażona w koronach stawała się 1 euro dzielonym na 100 eurocentów automatycznie oznaczało to, że minimalna moneta obiegowa (1 eurocent) wynosiła aż 30 halerzy, co musiało doprowadzić do zaokrąglania cen w górę.

Od czasu przystąpienia do strefy euro Litwy, a więc od 2015 roku przez ostatnie osiem lat żaden kolejny kraj nie zdecydował się na przyjęcie wspólnej waluty. Przeciwnie – co jakiś czas pojawiały się sygnały o możliwym rozpadzie strefy ze względu na wstrząsające nią kryzysy, które spośród niemal wszystkich zrzeszonych w niej krajów wzmacniały jedynie gospodarkę Niemiec.

Dopiero w 2023 strefa zyskała kolejnego członka, jakim została Chorwacja. Co warte odnotowania stało się dopiero po zmianie obozu politycznego jaki znalazł się u władzy w tym kraju. Zorientowaną na współpracę w ramach projektu Trójmorza prezydent Kolindę Grabar-Kitarović zastąpił w 2020 roku socjaldemokrata Zoran Milanović, który skierował politykę swojego kraju na kurs proniemiecki i prorosyjski, otwarcie krytykując chociażby dostawy broni na Ukrainę. To za jego kadencji, 1 stycznia 2023 Chorwacja znalazła się w strefie euro, co przyjęto z ogromnym entuzjazmem w Brukseli i Berlinie. Natychmiast także w kraju tym rozpętała się burza związana ze znanym już z każdego innego państwa mechanizmem dramatycznego wzrostu cen.

Prawdziwy sprawdzian sensu wprowadzenia euro w Chorwacji przyjdzie wraz z rozpoczęciem letniego sezonu turystycznego. Słynąca z wyjątkowych walorów wypoczynkowych Chorwacja była dotąd celem wyjazdów turystycznych milionów obywateli także krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym oczywiście Polski. Choć kraj ten dotąd nie słynął z niskich cen i kosztów atrakcji turystycznych, to jednak po przystąpieniu do strefy euro może stać się zwyczajnie zbyt drogi dla wielu obywateli Europy.

Euro a odporność na kryzysy


Przyjęcie euro przez Chorwację i towarzyszące temu zjawiska stały się bezpośrednim powodem powrotu dyskusji o zastąpieniu złotego przez euro na polskiej scenie politycznej. Rzeczowych argumentów w niej jednak brakuje, a przynajmniej żaden z euroentuzjastów nie stara się podjąć rękawicy, by w sposób rzeczowy zbijać obawy podnoszone przez przeciwników wprowadzenia euro, których według ostatnich sondaży jest już w polskim społeczeństwie ok. 65 procent. Dominuje narracja jaką zaprezentował ostatnio ekonomista Bogusław Grabowski, który wprost stwierdził, że „Polacy nie mają pojęcia o czym mówią, a on się zna, bo jest ekonomistą”. Trudno przypuszczać, by ten sposób prowadzenia dialogu o euro mógł znacząco zwiększyć liczbę zwolenników wspólnej waluty nad Wisłą.

Jednym z argumentów jest to, że euro pozwala na szybsze transakcje, jest korzystne dla importerów, pozwala na obniżenie kosztów transakcji dla wszystkich którzy muszą wymieniać złotego na euro, pozwala na szybszą integrację regionalną Europy, wzmacnia relacje handlowe, powoduje wzrost FDI, obniża ryzyko konfliktu wewnątrz Europy. Minusy – to np. bardzo rygorystyczna polityka monetarna i, bez unii fiskalnej, raczej kontrproduktywna dla gospodarek narodowych.

Z racji kontroli Niemiec nad EBC, polityka monetarna jest realizowana pod dyktando tego państwa. Unia monetarna nie ma sensu bez unii fiskalnej oraz rynków kapitałowych. Ponadto własna waluta łagodzi kryzysy, jest elastyczna, pozwala na akomodację ryzyk – to dodatkowa, a czasem główna linia obrony, szczególnie w czasie zawirowań gospodarczych.

Tymczasem ekonomiści pokroju Grabowskiego czy Marka Belki powinni zdawać sobie sprawę, że przeciwnicy odejścia od złotego dysponują sporym wachlarzem argumentów na poparcie swojego stanowiska i jeśli chce się na poważnie próbować przekonywać do zmiany pieniądza to należy sięgnąć po jakieś konkretne kontrargumenty, a nie obrażać się na ludzi myślących inaczej.

Przede wszystkim bardzo trudno zaprzeczyć temu, o czym już powiedzieliśmy, że w każdym kraju który przyjął euro dochodziło do znaczących podwyżek cen towarów i usług.

W Chorwacji próbowano nawet temu przeciwdziałać strasząc nakładaniem kar na handlowców, ale warto zauważyć, że rozbudowywanie aparatu kontroli i represji nad rynkiem to także dodatkowy koszt dla państwa. Kolejnym argumentem zwolenników euro, podnoszonym często w ostatnich miesiącach jest ten, że Polska uchroniłaby się przed tak wysoką inflacją, gdyby znajdowała się w obszarze wspólnej waluty.

 

1 2

następna

oprac. : eGospodarka.pl eGospodarka.pl

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: