eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plWiadomościGospodarkaRaporty i prognozy › Euro w Polsce: szansa na sukces czy porażka?

Euro w Polsce: szansa na sukces czy porażka?

2023-02-11 00:35

Przeczytaj także: Euro w Polsce: dyskusje wśród Polaków nie cichną, są za czy przeciw?


Rzeczywiście średnia stopa inflacji dla całej strefy euro jest niższa niż w Polsce i wynosiła na koniec ubiegłego roku ok. 10,5 procenta. Natomiast w strefie Euro znajdowały się takie kraje jak Litwa, Łotwa i Estonia, gdzie inflacja była bliska 22 procentom.

Widać zatem wyraźnie, że przynależność bądź nie do strefy euro nie ma żadnego znaczenia jeśli chodzi o poziom inflacji, a decydujące są tutaj inne czynniki, a zwłaszcza rosnące koszty energii. Inflacja była bowiem najniższa w Hiszpanii i Francji (odpowiednio 6,7 oraz 7,1 proc.), które są w dużej mierze zabezpieczone energetycznie, a najwyższa tam, gdzie występowało niemal pełne uzależnienie od surowców rosyjskich.

Kolejnym argumentem nad którym warto się zastanowić jest odporność na kryzysy. Polska – pomijając covidowy rok 2020 – szczyci się niemal nieprzerwanym od trzech dekad wzrostem gospodarczym i należy bardzo rzetelnie rozważyć czy aby na pewno byłby on możliwy, gdybyśmy przyjęli wspólną walutę, choćby w 2011 roku jak to zapowiadał Donald Tusk.

Deprecjacja złotego już dwukrotnie ratowała polskie firmy przed upadkiem, a polską gospodarkę przed recesją. Własna waluta w sytuacjach kryzysowych jest najlepszym amortyzatorem rynkowych wahań, a płynność jej kursu dużo korzystniejszym sposobem na uniknięcie ryzyk biznesowych niż na przykład konieczność masowych zwolnień pracowników czy ograniczanie wolumenu produkcji.

Trudno dyskutować z faktem, że znacznie wyższy wzrost PKB i niska aktualnie stopa bezrobocia to w dużej mierze zasługa posiadania własnej waluty, która uelastycznia polską gospodarkę w trudnych czasach. Rosnący tymczasowo kurs euro czy dolara do złotego to bez porównania dużo niższy koszt społeczny niż zwiększanie bezrobocia czy wyhamowywanie produkcji.

Jednocześnie kurs waluty to narzędzie dynamiczne, szybko odwracalne, nie wymagające od sektora przemysłowego żadnych działań inwestycyjnych czy reorganizacyjnych, które są często nieodzowne w czasach kryzysu. Bez możliwości korzystania z „poduszki walutowej” wychodzenie z kryzysu trwałoby zdecydowanie dłużej, generowałoby dużo wyższe koszty społeczne, a jednocześnie wiązałoby się także z koniecznością zdecydowanych działań proinwestycyjnych obciążających budżet państwa.

„Konserwacja polskiej biedy”


Kolejną istotną kwestią są polskie ambicje dołączenia do klubu najbogatszych państw Europy, o najwyższej jakości życia obywateli. Warto zwrócić uwagę, że budowa po II wojnie światowej dobrobytu państw zachodnich naszego kontynentu odbywała się w czasach posiadania przez nie walut narodowych. Dopiero 1 stycznia 2002 roku euro zaczęło obowiązywać w 12 krajach UE w formie transakcji gotówkowych. Od tamtej pory nie słyszymy już o tym, że bogacą się obywatele takich krajów jak Hiszpania, Włochy czy Grecja. Zyskują głównie najwięksi gracze UE, a więc Niemcy i Francja.

Wyobraźmy sobie teraz polskiego emeryta z dochodem na poziomie 500 euro, który jest mieszkańcem tej samej strefy walutowej co jego kilkukrotnie bardziej hojnie wynagradzany sąsiad zza zachodniej granicy. Obydwaj mają takie same ceny w sklepach i koszty życia - koszty czynszu, usług komunalnych czy transportu.

Czy trzeba być ekonomistą jak Bogusław Grabowski, by zrozumieć, że stworzenie takiej wspólnej przestrzeni walutowej dla państw o tak różnym stopniu zamożności obywateli jak choćby Niemcy i Polska będzie dla naszych obywateli skrajnie niekorzystne? Wprowadzenie euro w Polsce na obecnym etapie byłoby niczym innym jak „konserwacją polskiej biedy”, a jednocześnie wzmacniałoby ryzyko wyprzedawania majątku prywatnego Polaków na rzecz obywateli państw zamożniejszych.

Jeden z ostatnich argumentów z katalogu „za euro” w Polsce, jaki podnoszony jest w dobie inflacji i wysokich stóp procentowych, dotyczy rentowności papierów dłużnych. Przyznać trzeba, że rentowność polskich obligacji w ostatnich dwóch latach wzrosła dwukrotnie, aż do 8 procent, co sprawia, że rośnie koszt obsługi naszego długu i dziś wynosi już prawie 10 procent zakładanych dochodów budżetowych.

Kraje strefy euro są dużo wyżej zadłużone niż Polska i mają aktualnie niższy wzrost PKB, ale ich papiery dłużne i to nawet takich państw jak Grecja czy Włochy są oprocentowane niżej od naszych. Po części wynika to z tego, że obligacje greckie czy włoskie są skupowane przez Europejski Bank Centralny, który zamiast banków narodowych zarządza polityką walutową strefy euro. Popyt generowany przez EBC obniża wartość inwestorską obligacji greckich, ale jest to przecież działanie tożsame z tym, gdyby polskie obligacje kupował NBP.

Rozważając zatem ewentualny udział w strefie euro jako zabezpieczenie przed zbytnią rentownością naszych papierów dłużnych powinniśmy dokładnie przeanalizować czynniki wpływające na wzrost ich oprocentowania. Możemy niestety z dużą dozą pewności założyć, że najlepszym zabezpieczeniem przed wysokim oprocentowaniem polskich obligacji jest zbudowanie silnej i bogatej gospodarki, o co łatwiej i szybciej… zachowując własną walutę.

Warto zatem budować silne fundamenty i wiarygodność w oczach międzynarodowych instytucji finansowych zamiast polegać jedynie na interwencyjnej polityce EBC, do czego namawiają dziś zwolennicy przyjęcia euro, gdyż w ten sposób nigdy nie zdobędziemy tak pożądanej wiarygodności.

W czasie dyskusji o wprowadzeniu euro w Polsce pojawiają się także mniej poważne argumenty, niemniej dla pełności jej obrazu warto je odnotować. Chodzi o wygodę podróżowania i brak kosztów wymiany waluty. Przyznać należy, że nie są to istotne zagadnienia z punktu interesu państwa i polskich obywateli i jako mało znaczące nie powinny być brane pod uwagę w procesie decyzyjnym.

Wspólna waluta – zmierzch banku centralnego


Rok wyborów parlamentarnych w Polsce jest czasem kiedy wyjątkowo uważnie warto się przyglądać dyskusji wokół euro. Jest to bowiem jedna z gałęzi wielkiego dylematu dziejowego w jaki wepchnął świat i kontynent europejski Władimir Putin rozpętując wojnę na Ukrainie. W Polsce będziemy decydować o tym, czy wybieramy budowę silnego bloku państw Europy Środkowo-Wschodniej zorientowanego na ścisły sojusz i współpracę ze Stanami Zjednoczonymi czy też dołączymy do koncepcji niemieckiej, czyli przeobrażenia Unii Europejskiej w państwo federacyjne, które zagarnie większości dotychczasowych kompetencji państw narodowych.

Analizując dotychczasową postawę Niemiec, ich uległość wobec Rosji i ścisłe uzależnianie od rosyjskich surowców trudno znaleźć dobre argumenty przemawiające na pełnym zaufaniu do naszego zachodniego sąsiada. Dodatkowo toczący się od 7 lat spór Polski z instytucjami europejskimi o różnie interpretowaną „praworządność” także nie skłania do podejmowania decyzji jeszcze bardziej integrujących nasz kraj z jądrem decyzyjnym Unii Europejskiej. Zwolennicy pozostawienia złotego teoretycznie mogliby spać spokojnie, gdyby mieć pewność, że do ewentualnej zmiany waluty dojdzie zgodnie z zapisami polskiej konstytucji, do której zmiany potrzeba aż 307 głosów w Sejmie, o co w obecnej konstelacji politycznej jest bardzo trudno.

Mimo tego nawet w polskiej debacie publicznej już pojawiały się głosy mówiące, że euro w Polsce można przyjąć bez zmiany konstytucji. W lipcu 2015 roku ówczesny prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński mówił o tym w książce „Służąc rządom dobrego prawa. Andrzej Rzepliński w rozmowie z Krzysztofem Sobczakiem”.
Spójrzmy na artykuł 227, który stanowi, że za wartość polskiego pieniądza odpowiada Narodowy Bank Polski. Mowa jest zatem o pieniądzu polskim, ale nie ma mowy, że tym pieniądzem musi być złoty. Przyjęte przez nas euro będzie także polskim pieniądzem, a symbolicznym tego wyrazem są monety, na których są akcenty narodowe. I to jest waluta każdego z państw członkowskich – stwierdził prezes TK.

Następnie jednak prof. Rzepliński nieco się zreflektował i stwierdził, że:
zmiana konstytucji będzie konieczna przed przyjęciem euro z innego powodu, ponieważ obecnie konstytucja stanowi, że to Narodowemu Bankowi Polskiemu przysługuje wyłączne prawo emisji pieniądza. Po przyjęciu euro stanie się to kompetencją Europejskiego Banku Centralnego, w którym prezes NBP będzie wówczas jednym z dyrektorów.

Jaką wartość ma polska konstytucja dla obecnych elit Unii Europejskiej, widać jednak na przykładzie obecnego sporu wokół polskiego sądownictwa, gdzie lansowanie niezgodnego z żadnym prawem świata przepisu o możliwości wzajemnego kwestionowania swojego statusu przez sędziów nie tylko nie przeszkadza, ale jest wręcz oczekiwane przez Brukselę. Trudno zatem nie obawiać się, że jeśli znajdzie się polski polityk o afiliacjach podobnych do tych jakie charakteryzują obecnego chorwackiego prezydenta, kwestia euro w Polsce znacząco przyspieszy mimo braku wypełniania kryteriów, braku zmiany konstytucji czy nawet braku społecznej akceptacji.

Wprowadzenia euro w tak dużym i istotnym kraju europejskim jak Polska, który utrzymuje wciąż wysoki wzrost PKB (5 procent za 2022 roku!) jest jednym z istotnych elementów budowy państwa federacyjnego pod przewodnictwem Niemiec.
Przyjęcie euro w Polsce byłoby także istotne w wymiarze symbolicznym, bo praktycznie zlikwidowałoby Narodowy Bank Polski, a dodatkowo zgromadzone w skarbcu NBP około 228,8 ton złota zostałoby przekazane do zarządzania przez EBC. Polska gospodarka utraciłaby znakomite narzędzie jakim jest amortyzacja kryzysów przez posiadanie własnej waluty, wzrost gospodarczy wyhamowałby do średniej strefy euro, w której niektóre kraje będą zmagać się w najbliższych latach z recesją, a Polacy mogliby odłożyć marzenia o osiągnięciu poziomu życia obywateli państw zachodnich na trudną do określenia przyszłość.

Choć być może spadłyby stopy procentowe, a o rentowność naszego długu dbałby EBC, to dostępność dóbr takich jak mieszkania czy samochody wcale nie byłaby dla przeciętnego Polaka większa. Przeciwnie, wyższe ceny i koszty życia w znaczący sposób zmniejszyłby siłę nabywczą polskich obywateli. Polskie przedsiębiorstwa nie miałby już tak dobrej pozycji eksportowej, gdyż koszty produkcji i ceny wytwarzanych dóbr we wspólnej walucie nie różniłby się od towarów niemieckich i z nimi musiałby konkurować na światowych rynkach. Można zatem spodziewać się, że polskie podmioty biznesowe, które zdołały wypracować sobie markę i silną pozycję eksportową byłby przejmowane przez bogatsze firmy zachodnie w sytuacji, gdy atut w postaci amortyzacji walutowej zostałby bezpowrotnie utracony.

Trwająca w Europie dyskusja o konieczności budowy państwa federacyjnego na miejscu obecnej Unii Europejskiej, państwa, w którym przestałoby obowiązywać prawo weta i zasady jednomyślności wpisuje się w nakłanianie Polaków do przyjęcia wspólnej europejskiej waluty. Krzepiące jednak, że im bardziej trwa ta kampania, tym spada odsetek obywateli naszego kraju, którzy podzielają jej założenia.

Najważniejszy plebiscyt odbędzie się jednak dopiero jesienią przy urnach wyborczych. To wtedy zdecyduje się, czy Polska zachowa swoją niezależność i tożsamość – także w obszarze własnego pieniądza, czy też zostanie wchłonięta jako kraj mający użyczyć swoich zasobów nadwątlonej kryzysami strefie euro. Rok 2022 i wojna rozpętana na Ukrainie pokazała, że to Polska w ostatnich latach miała rację w kwestiach politycznych i gospodarczych, namawiając do uniezależniania się od tak nieprzewidywalnego partnera jak Rosja. Warto wyciągnąć z tej lekcji wnioski i poważnie rozważyć komu tak naprawdę opłaci się ewentualne wprowadzenie euro w naszym kraju.

poprzednia  

1 2

oprac. : eGospodarka.pl eGospodarka.pl

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: