eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plWiadomościPublikacje › Euro jak gorący kartofel

Euro jak gorący kartofel

2014-11-25 13:40

Przeczytaj także: Euro w Polsce: dyskusje wśród Polaków nie cichną, są za czy przeciw?


Najtrudniejsze w polskich realiach wydaje się jednak spełnienie kryterium politycznego, czyli zmiana Konstytucji RP, polegająca na zmianie przepisu o roli Narodowego Banku Polskiego. Artykuł ten stwierdza, że NBP przysługuje wyłączne prawo emisji pieniądza i realizowania polityki pieniężnej i stanowi, że to ten bank odpowiada za wartość polskiego pieniądza. Po wejściu do strefy euro obie te funkcje miałby przejąć Europejski Bank Centralny. Na to nie ma na razie zgody większości parlamentarnej. Premier Tusk już w styczniu stwierdził, że nie będzie nikogo przekonywał, że możliwe jest przystąpienie do strefy euro bez uzyskania wyraźnej, konstytucyjnej większości w parlamencie. Dodał, że jest to warunek polityczny, ale bardzo trudny do spełnienia, a na daną chwilę z całą pewnością niemożliwy. Tusk nadmienił wówczas, że nic nie wskazuje na to, iżby w wyniku kolejnych wyborów parlamentarnych w 2015 r. większość konstytucyjną uzyskali zwolennicy wejścia do strefy euro. Co racja, to racja.

Biorąc to wszystko pod uwagę, kolejny rząd PO prezentuje stanowisko „Get ready and see”, czyli „Przygotuj się i obserwuj”, rezygnując jednocześnie ze stanowiska: „Wait and see” („Czekaj i obserwuj”). Zdaniem głównego ekonomisty z Ministerstwa Finansów, Ludwika Koteckiego, strategia wejścia powinna przede wszystkim uwzględniać ekonomiczny wymiar tego ruchu, w mniejszym stopniu zaś wymiar polityczny. Według prof. Mariana Nogi taka strategia to nic innego, jak strategia na przeczekanie, pustosłowie bez podawania kolejnych dat akcesji do unii monetarnej.

– To jest ucieczka od meritum. Tak naprawdę jesteśmy w stanie spełnić wszystkie kryteria i wejść do strefy euro w 2018 r. i należy wreszcie mówić o tym bez strachu. Jedynym odpowiedzialnym w tej sprawie jest dziś prezydent Komorowski, który stara się przekonywać, że warto wreszcie ruszyć ten temat – mówi prof. Noga.

Według profesora korzyści ze wspólnej waluty są oczywiste i – co pokazują przykłady krajów, które euro przyjęły – powszechnie znane: obniżenie kosztów prowadzenia działalności gospodarczej, poprawa pozycji kraju jako partnera w handlu międzynarodowym w związku ze stosowaniem waluty o silnej pozycji globalnej, brak konieczności wymiany walut i ponoszenia związanych z tym kosztów, wzrost inwestycji, niższe oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych, zintensyfi kowanie wymiany handlowej, ułatwienie prowadzenia księgowości itd.

– Ale w tym zakresie potrzebna jest edukacja. Nieważne, że borykamy się teraz z kryzysem w strefi e euro, bo to jest tak, jak z dyrektorem fabryki, który przychodzi do zakładu i mówi, że kurs waluty jest nieopłacalny i teraz nie pracujemy, a jak wieczorem zrobi się opłacalny, to krzyczy, żeby wracać do pracy. Korzyści dla Polski zdecydowanie przeważają nad negatywami, ale należy o tym społeczeństwu mówić. A rząd milczy – stwierdza prof. Noga.

Własna waluta, własna tarcza


Bo dziś rząd chce przede wszystkim policzyć koszty i korzyści wejścia do sobie na pytanie, jak Europa poradzi sobie z „wieczną stagnacją”, o której mówią urzędnicy Ministerstwa Finansów. Ludwik Kotecki zaznacza, że strefa euro nie odrobiła jeszcze wielkości PKB sprzed kryzysu, a polska gospodarka urosła w tym czasie aż o 20 proc. Uważa też, że na nowo należy przeliczyć zagrożenia związane z obecnością Polski w unii monetarnej. „Najpierw zróbmy ekonomiczny bilans, później określmy polityczne warunki” – twierdzi. Dodaje także, że brak zmian w konstytucji, które umożliwiłyby zmianę złotego na euro, stwarza ryzyka związane z włączeniem złotego do korytarza walutowego ERM2, czyli tzw. przedsionka przed przejęciem wspólnej waluty, w którym przynajmniej przez dwa lata wahania kursu waluty narodowej do euro muszą utrzymywać się w przedziale plus/minus 15 proc. Urzędnicy z ministerstwa straszą, że możemy zostać w takim przedsionku dłużej, jeżeli nie będziemy przygotowani na spełnienie kryteriów z Maastricht.

Obecne stanowisko rządu zbieżne jest w zasadzie ze stanowiskiem głównej partii opozycyjnej, czyli Prawa i Sprawiedliwości, które ostrzega przed nieprzemyślanym przystąpieniem Polski do unii monetarnej. Według PiS nie może być teraz mowy o przystępowaniu do strefy euro, bo Polska nie udźwignie kryzysu, jeżeli pozbędzie się własnej waluty i zdecydowanie zmniejszy swoją konkurencyjność w Europie.

– Dziś nie ma sensu wpychać się na siłę do eurolandu – uważa Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP oraz rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula. – Przez co najmniej kilkanaście ostatnich lat udowodniliśmy, że mamy sprawny nadzór finansowy, dobrze działające banki i nie ma sensu ponosić ryzyka, związanego z oddaniem wszystkiego w nadzór Europejskiego Banku Centralnego. To jak podpisanie cyrografu, a przecież np. Szwecja też jest w Unii, a jednak czeka z przystąpieniem do strefy euro na najlepszy moment dla swojej gospodarki.

Rybiński jako przykład niepewności finansowej w krajach starej Unii podaje zachowanie Deutsche Banku, który od momentu upadku Lehman Brothers w 2008 roku znacznie zwiększył wartość transakcji w instrumenty pochodne. Wniosek, według byłego wiceszefa NBP, jest prosty: kryzys niczego finansistów na Zachodzie nie nauczył, a my nie powinniśmy kupować apartamentu w domu, który ma zniszczone fundamenty.

poprzednia  

1 2

oprac. : Tomasz Rożek / Gazeta Bankowa Gazeta Bankowa

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: