Rośnie rynek kart kredytowych

Przeczytaj także: Jaka karta kredytowa dla kogo?

W 2002 roku na rynku było zaledwie 640 tys. kart kredytowych. Ich ilość rośnie w zawrotnym tempie, rośnie również zadłużenie na kartach. W marcu tego roku wyniosło 3,157 mld złotych, a eksperci przewidują, że w roku 2009 zbliży się do 10 mld. Potencjał rynku jest bardzo duży, według The Boston Consulting Group tylko 3 proc. Polaków używa kart kredytowych, podczas gdy np. na Węgrzech – 6 proc., w Estonii – 14 proc., w Słowenii – 40 proc.

Biznes kartowy jest dla banków bardzo dochodowy, karty są dwa razy bardziej zyskowne niż inne produkty detaliczne. Według ekspertów jedna karta kredytowa przynosi roczny dochód rzędu 95 – 105 złotych, przede wszystkim z prowizji, opłaty interchange i odsetek, które są dość wysokie jeśli klient nie spłaci zadłużenia w okresie bezodsetkowym. A należy dodać, że około 30 proc. użytkowników kart korzysta z oprocentowanego kredytu.

Banki walczą o klienta proponując najróżniejsze promocje kart kredytowych, np. BPH oferuje 116 dni bez odsetek i wydaje kartę od ręki, BZ WBK będzie wydawał karty bez opłat osobom, które wcześniej brały kredyt gotówkowy. Banki coraz częściej obniżają dolną granicę zarobków, po przekroczeniu której dają kartę – w mBanku to 700 złotych, w Lukasie tylko 500 złotych. Banki odbierają sobie klientów proponując im bardzo korzystne warunki spłaty zadłużenia na starej karcie.

Użytkownicy kart powinni zdawać sobie sprawę z tego, że preferencyjne warunki kiedyś się skończą i za kartę trzeba będzie płacić. Należy więc dobrze skalkulować swoje możliwości finansowe. Zdaniem psychologa biznesu Leszka Mellibrudy karty kredytowe mają wiele zalet, ale mogą uzależnić jak alkohol.