eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plWiadomościPublikacje › O czym marzy Roman Kluska?

O czym marzy Roman Kluska?

2016-02-23 11:47

Przeczytaj także: PKPP Lewiatan: Czarna Lista Barier 2015


Na Zachodzie wiele firm z branży spożywczej, masarni, cukrowni, należy do rolników. Ich firmy spożywcze niejednokrotnie są tak duże, że rozpoczynają zagraniczną ekspansję. U nas tak jest w zasadzie tylko w przypadku mleczarni. Dlaczego?
Z tych samych powodów, o których już mówiłem. Procedura przejścia od rolnika do przetwórcy, np. mięsa, formalności z tym związane, są tak trudne i kosztowne, że rolnika na to nie stać.
Polskie hipermarkety są dziś zalane nowozelandzką jagnięciną. Polskie mięso wyparła biurokracja, przez którą hodowla jagniąt u nas się nie opłaca. Ja, jako rolnik nie mogę dziś sprzedać swojego jagnięcia. Bo i w tym przypadku koszt przejścia przez formalności, która umożliwiają rolnikowi bezpośrednią sprzedaż owcy, jest wyższy od jej ceny rynkowej. Rolnik został odcięty od rynku, od sprzedaży. Realnie może sprzedać tylko do skupu, po groszowych stawkach. Na początku transformacji, na przełomie lat 80. i 90., było w Polsce około 5 mln owiec. Dzisiaj jest ich 250 tysięcy. To nie znaczy, że ludziom nagle odechciało się pracować. To system swoimi regulacjami spowodował, że nie można dzisiaj na roli, w górach, zapracować na swoje utrzymanie.


Kiedy to wszystko zaczęło się u nas psuć? Kiedy ta biurokratyczna hydra, wyrosła za PRL, zaczęła się odradzać?
Wolność gospodarczą i dobry klimat do inwestowania, stworzone przez reformy Wilczka i Balcerowicza, wolny rynek rozumiany jako proste i jednakowe dla wszystkich regulacje, mieliśmy przez jakieś pięć lat. Ta wolność gospodarcza wyzwoliła w Polakach wielkie pokłady energii, przedsiębiorczości. Po upadku komunizmu była w nas ogromna nadzieja na to, że wreszcie będzie lepiej. Był entuzjazm, chęć pracy, zmiany, niesamowicie pozytywna energia, co umożliwiło nam gospodarczy rozwój. Jeśli ktoś chciał pracować nieuczciwie lub miał słabej jakości produkty, a nie należał do układów, które osłaniały go przed rynkiem, był niewidzialną ręką rynku eliminowany.
Branża komputerowa była, na szczęście, nowa i tu nie było starych układów. Gdy 20 lat temu ktoś – w takich branżach – sprzedawał dobre, innowacyjne produkty, do tego stosunkowo tanio, ciężko pracował, był przedsiębiorczy, to mógł wówczas swą firmę bardzo szybko rozwijać. To było coś niezwykłego i pięknego.
Mówię tu, oczywiście, o tej części społeczeństwa, która ciężką pracą budowała naszą gospodarkę, a nie o tych, którzy korzystając z układów i znajomości, uwłaszczali się na Polsce, nie dopuszczali do tego, żeby wyrosła im konkurencja, pilnowali, aby nasz kraj był słaby, bo słaba Polska była ich ostoją.


Andrzej Sadowski, szef Centrum im. A. Smitha, mawia, że wtedy, na początku lat 90., doszło u nas do jednego z największych w dziejach świata cudów gospodarczych: w krótkim czasie, w sektorze prywatnym, powstało 6 mln nowych miejsc pracy.
To, co umożliwia wolny rynek, świetnie pokazuje historia Optimusa. W osiem lat, z firmy budowanej od zera, bez układów, znajomości, bez pomocy z zewnątrz, za to mając świetną załogę i dzieląc się sukcesem z pracownikami, udało się stworzyć przedsiębiorstwo, które było drugą spółką na rynku podstawowym warszawskiej giełdy, liderem polskiego rynku w trzech branżach: w internecie, produkcji komputerów i kas fiskalnych, miało spółkę joint-venture z amerykańskim gigantem, koncernem Lockheed Martin.
Marzę o tym, żeby w Polsce został przywrócony wolny rynek, wolność gospodarcza. Żeby Polacy znów mogli tylko dzięki pracy, talentowi, rzutkości, a nie przez układy i znajomości, osiągać takie sukcesy. Ciężko mi to powiedzieć, ale jeśli dzisiaj patrzę na obecną sytuację w Polsce z perspektywy czasu, to widzę, że my Polacy, pozwoliliśmy na niemal pełny powrót w wielu aspektach życia do realnego socjalizmu. Pod nową nazwą, demokracja, została podpięta ideologia z dawnych lat. Rzeczy, które dzisiaj odnajduję w codziennej rzeczywistości, znam osobiście z PRL-u.


Jak Pan, biorąc to wszystko pod uwagę, ocenia osiem lat rządów PO-PSL? Platforma opowiadała się przecież za liberalizmem gospodarczym.
Tylko w hasłach, ale nie w praktyce rządzenia. Za rządów PO-PSL, co roku przedsiębiorcy mieli coraz więcej barier administracyjnych, przybywało regulacji. Wyjątek stanowi tu tylko deregulacja ministra Gowina. Tylko w pierwszej kadencji poprzedniej ekipy rządzącej przybyło 100 tysięcy urzędników. Z punktu widzenia wolności gospodarczej to był kolejny krok w tył, kontynuacja eliminacji wolnego rynku. Produkowane na potęgę nowe przepisy, kolejne regulacje, zabiły go. To wszystko powoduje, że człowiek w tym labiryncie przepisów stał się ubezwłasnowolniony.
Bardzo dużo, zbyt dużo, zależy dziś od urzędnika. System zablokował inicjatywę Polaków, wprowadził tak wiele regulacji, że nasza zdolna młodzież emigruje do Wielkiej Brytanii, bo tam jest prościej realizować swe ambicje. Przez nadmiar przepisów i ich skomplikowanie stajemy się biedakami i wasalami innych krajów. Maszyny rolnicze w Polsce są dużo droższe niż np. w Niemczech. Gdy zacząłem wysyłać swoje sery do klientów z zachodniej Europy, też zauważyłem, że te same firmy za operacje finansowe, np. przelewy bankowe, na Zachodzie biorą kilka razy mniej niż w Polsce. Zadzwoniłem do nich i zapytałem, dlaczego tak jest. Odpowiedzieli mi: bo tam za Odrą jest już inny świat.


Wierzy Pan, że rząd PiS to zmieni?
Mam taką nadzieję. Pan Jarosław Kaczyński jest świadomy tych problemów. Rozmawiałem z nim o tym nieraz, odwiedził nawet moje gospodarstwo.

Na razie jednak, w pierwszych działaniach obecnego rządu, nie ma mowy o odbiurokratyzowaniu gospodarki.
PiS musi najpierw przygotować sobie grunt do takich zmian, do sprawnego rządzenia państwem, zmniejszyć liczbę frontów. Dobrze pamiętam telewizyjną debatę przed wyborami prezydenckimi w 2010 r. W części poświęconej gospodarce pan Jarosław Kaczyński zapowiedział, że przywróci tzw. reformę Wilczka. Nazajutrz media zlinczowały go za to.

Niektórzy twierdzą, że gospodarce potrzebne jest nie tylko odbiurokratyzowanie, ale i likwidacja przywilejów, przyznanych pewnym branżom i grupom zawodowym. Najczęściej przywołuje się w tym kontekście rolników, twierdząc, że są traktowani lepiej niż inne grupy zawodowe. Że powinni np. płacić podatek dochodowy, tak, jak inni.
To fałszywy mit. Miałem to szczęście, że studiowałem na Akademii Ekonomicznej w Krakowie wtedy, gdy wykładali tam jeszcze przedwojenni profesorowie, zaszczepiający nam kult prawdy i wiedzy. To był pierwszy rocznik nowego elitarnego kierunku, informatyki i cybernetyki, na który władze uczelni chuchały i dmuchały. Mieliśmy najlepszych wykładowców na akademii, między innymi jej rektora, prof. Wiktora Bonieckiego, który mówił nam: „Gdy będziecie kiedyś rządzić Polską, nie wolno wam wprowadzić żadnego patologicznego podatku, czyli takiego, który jest oparty nie na obiektywnej podstawie, ale na domniemaniu urzędników”. Profesor Boniecki dał dwa przykłady takich podatków: katastralny i dochodowy dla rolników. Katastralny dlatego m.in., że nie da się ustalić obiektywnej wartości nieruchomości, że będzie ona uznaniowa, ustalana przez urzędnika.

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: