eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plWiadomościPublikacje › Spalony bankier. Wywiad z Peterem Voglem

Spalony bankier. Wywiad z Peterem Voglem

2014-08-29 12:28

Przeczytaj także: Najsłynniejsze afery finansowe - Ramalinga Raju


Pański ojciec miał wysoką pozycję w PRL-u, jego poświadczenie ważyło...

Powiedzmy uczciwie, że mój ojciec jako dyplomata wyjechał w latach 60. na placówkę do Pragi, składał raporty do tzw. wydziału białego wywiadu, tak jak robił to chociażby Andrzej Olechowski. Te kontakty mojego ojca pozostały. Nawet wtedy gdy byłem w Szwajcarii, mój ojciec wypisywał jakieś farmazony na ten temat. Jest też notatka w jego aktach o bezużytecznym materiale i zakończeniu współpracy.

A pana dawny bliski współpracownik Sławomir Kempa? Analogiczny życiorys do pańskiego. Wyjechał do Szwajcarii przed stanem wojennym, zmienił obywatelstwo i został bankierem. Pracowaliście razem w Coutts i EFG. O Kempie głośno zrobiło się w 2004 roku, gdy do prasy trafiła służbowa notatka, z której wynikało, że jako pracownik banku Coutts prał pieniądze z łapówek dla polskich polityków i funkcjonariuszy tajnych służb. Potem wraz z Bogusławem Bagsikiem i Meirem Brandwaimanem, oficerem Mossadu, prowadził spółkę CENG...

Poznałem Kempę w Zurychu. Mieszkaliśmy obok siebie, nasze dzieci chodziły do tej samej szkoły. Kempa pracował w informatyce, ale nic mu nie wychodziło i ciągle narzekał. W pewnym momencie musiałem się pożegnać w banku z Polakiem, który robił ordynarne przekręty, z których jednym jest właśnie Metro Warszawskie. Potrzebowałem osoby zaufanej. Zaproponowałem tę pracę Kempie. Z tego co wiem, albo jego ojciec, albo wujek był wysokim rangą funkcjonariuszem SB. Nie przykładałem do tego specjalnej wagi. Kempa trafił niestety na kilka osób z pogranicza przekrętu i kryminału. Jedną z takich był facet, który zaproponował mu sprzedanie unikalnego dzieła Chagala. Wtedy Kempa dostał telefon z ABW i został poproszony o spotkanie w Polsce. Do spotkania doszło pod nadzorem jednego ze współpracowników Kucińskiego, który tylko patrzył, czy Kempę skują czy nie. Krótko potem pokazała się ta informacja w prasie na temat Kempy i jego kont polityków.

Myśli pan, że Kempa pracował dla służb?

Może. Powiem panu rzecz ciekawą, bo to jest pytanie dużo głębsze. Otóż dlaczego na przykład zaczęła u mnie pracować pani Małgorzata Sałustowicz? Poszukiwałem asystentki, która zna się świetnie na pracy biurowej, zna język polski, angielski, niemiecki i jest na tyle pojętna, że do prostych operacji bankowych się nada. Pani Sałustowicz zgłosiła się do nas, dając do zrozumienia, że jest siostrzenicą znanego adwokata w Krakowie, który to adwokat ma świetnych klientów i na pewno pomoże. Tak się złożyło, że tym adwokatem był pan Zbigniew Ćwiąkalski. Po 2-3 miesiącach pani Małgorzata umówiła mnie z wujkiem w Krakowie. Spotkaliśmy się, przedstawiłem mu, czego oczekujemy i co oferujemy. Zaproponowałem mu współpracę o charakterze finansowym. Pan Ćwiąkalski był bardzo zainteresowany i przyjął propozycję. Nie wróciłem do tematu, bo zwyczajnie nie miałem czasu.

Ćwiąkalski był na liście Vogla?

Chciałbym panu coś wyjaśnić. Otóż „lista Vogla” to lista moich kontaktów. To jest książka adresowa, która z różnych powodów obejmuje także ludzi, którzy byli klientami banku.
Ale idźmy dalej. Przykład kolejnej „przypadkowej” osoby w moim otoczeniu. Łukasz Galuba, zanim został asystentem Kempy, był kelnerem w jednym ze znanych lokali gastronomicznych w Zurychu. Śmieszne? Był strasznie zainteresowany karierą w banku i przedstawiał atut. Jego wujkiem jest generał Stanisław Koziej, wtedy wiceminister w MON, dziś szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Według Galuby miało to umożliwić „dojście” do biznesu obsługującego przemysł zbrojeniowy. Czas zweryfikował koncept i niestety samego Galubę.

Z jednym wyjątkiem. Miałem spotkanie z dawnym ministrem obrony narodowej, dziś piastującym wyższe stanowisko państwowe. Poznałem tego pana na prywatnym spotkaniu w jego biurze poselskim i przekazałem mu informacje dotyczące podejrzeń korupcyjnego procederu w stoczni marynarki wojennej...

Chodzi o Bronisława Komorowskiego? Był na „liście Vogla”?

Jeszcze raz panu powtarzam, że to była książka adresowa. Proszę nie wyciągać zbyt pochopnych wniosków.

Ale był na liście czy nie?

Był.

To czyim kasjerem pan w końcu był lewicy, prawicy czy środka?

Nie byłem kasjerem. Byłem człowiekiem odpowiedzialnym za rachunki ludzi, którzy dysponowali poważnymi pieniędzmi. Natomiast jak one były procentowo rozłożone pomiędzy prawicę, lewicę czy środek, to można by długo dyskutować. Żadna z tych osób nie dorobiłaby się bez zaplecza zarówno politycznego, jak i niestety tzw. służb.

A pamięta pan taką sytuację z 1992 roku, gdy jeden z pańskich poprzedników udzielił wywiadu „Gazecie Bankowej”, opowiadając właśnie o swoich klientach…?

To był Thomas Hürlimann, który udzielając wywiadu, na pytanie, co to w ogóle jest ten private banking, odpowiedział: to jest instytucja, która służy ludziom o profilu... I tu padły nazwiska.

poprzednia  

1 ... 4 5 6

następna

oprac. : Wojciech Surmacz / Gazeta Bankowa Gazeta Bankowa

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: