eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plWiadomościPublikacje › Polityka klimatyczna UE, czyli zagazowani na amen

Polityka klimatyczna UE, czyli zagazowani na amen

2015-03-27 00:13

Przeczytaj także: Gaz łupkowy może przynieść budżetowi miliardy?


Błękitne wygrywa, czarne przegrywa


Z tych powodów w Polsce nie tylko planuje się, ale już buduje liczne bloki, elektrownie i elektrociepłownie gazowe. W 2014 r. zakończyła się budowa dużego bloku energetycznego na gaz w Skawinie (inwestorem był czeski koncern CEZ), a w ostatnich tygodniach dwa kolejne takie bloki oddał do użytku KGHM – przy swych zakładach w Polkowicach i Głogowie. Siedem następnych elektrowni gazowych już się buduje: we Włocławku i Płocku (inwestorem jest Orlen), w Stalowej Woli (PGNiG i Tauron), w Gorzowie i Rzeszowie (PGE – Polska Grupa Energetyczna), w Kędzierzynie (Zakłady Azotowe Kędzierzyn) i w Dąbrowie Górniczej (Tauron). Trwają przetargi na budowę jeszcze kilku, m.in. na warszawskim Żeraniu (PGNiG), w Będzinie (przy Elektrowni Łagisza – PGNiG i Tauron) i Pomorzanach (PGE). W planach są następne bloki gazowe. Każdy z nich to mniejsze o setki tysięcy ton rocznie zużycie węgla z polskich kopalń. Węgla, którego nasze rodzime złoża, według danych Państwowego Instytutu Geologicznego, są tak zasobne, że starczą nam – przy obecnym poziomie jego wydobycia – na kilkaset lat!

Sytuacja jest tym bardziej alarmująca, że nasze „czarne złoto” cierpi przez unijną politykę w dziedzinie ochrony środowiska jeszcze na inne sposoby. Wiąże się to m.in. z dyrektywami UE, dotyczącymi ochrony powietrza przed zanieczyszczeniami. W ich następstwie polskie miasta walczą z tzw. niską emisją, której źródłem są przede wszystkim domowe piece i lokalne kotłownie węglowe. To dlatego owa walka polega na likwidowaniu ich i zastępowaniu innymi źródłami energii. Problem w tym, że najczęściej zastępują je piece i kotłownie gazowe.

Kolejna rzecz to restrykcyjne unijne normy, dotyczące emisji dwutlenku siarki, tlenków azotu i pyłów przez elektrownie i elektrociepłownie. Te normy także uprzywilejowują gaz kosztem węgla (bo przy spalaniu gazu powstaje dużo mniej SO2, NOx i pyłów) i tworzą następną zachętę dla sektora energetycznego, by rezygnował z węgla na rzecz gazu. By je spełnić, mając bloki węglowe, trzeba bowiem wielomilionowych inwestycji. Można jednak znacząco zmniejszyć związane z tym koszty, jeśli zamiast polskiego, bardzo „zasiarczonego” węgla użyje się węgla rosyjskiego, który ma o połowę mniejszą zawartość siarki. To jedna z głównych przyczyn rosnącego importu węgla z Rosji do Polski. Według szacunków Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla już 30-40 proc. tego surowca używanego w ciepłowniach komunalnych w Polsce to węgiel importowany – przede wszystkim z Rosji. Właśnie dlatego, że jest mniej „zasiarczony”.

Palma nam odbija… się czkawką


Jakby tego było mało, Polska, w wyniku unijnej polityki klimatycznej, zobowiązana jest wobec UE do zwiększania – o określoną ilość (15 proc. do 2020 r.) – udziału odnawialnych źródeł w produkcji energii, także elektrycznej. Nasz kraj nie uchyla się od tego obowiązku i już ponad 10 proc. prądu produkuje z OZE. O tyle jednak trzeba było zmniejszyć udział węgla w produkcji energii elektrycznej. W przypadku odnawialnych źródeł nasze elektrownie i elektrociepłownie postawiły przede wszystkim na spalanie biomasy, dorzucając ją do kotłów węglowych lub budując osobne bloki energetyczne dla tego surowca. Szkopuł w tym, że zamiast zaopatrywać się w biomasę w kraju, w większości sprowadzały ją z zagranicy (również, a jakże, z Rosji), nawet z tak dalekich i egzotycznych krajów, jak Indonezja, Togo, Ghana czy Liberia, w postaci np. łupin po orzechach palmowych. Bo tak było taniej i prościej niż zamawiać w kraju. Według danych Ministerstwa Finansów tylko w 2012 r. import biomasy do Polski wyniósł 7,6 mln ton.

Gdyby rząd przykładał do tego większą wagę, można było jednak takich, nazwijmy to wprost, patologii uniknąć (dowodem na to jest polityka naszego państwa na rynku biopaliw, która doprowadziła do kilkukrotnego zmniejszenia ich importu – dziś w większości pochodzą one u nas od krajowych dostawców, ale kilka lat temu sytuacja była odwrotna) i np. tak skonstruować państwowy system wspierania energetyki odnawialnej, by biomasa zamiast wypychać węgiel z elektrowni była na masową skalę przerabiana na biogaz (tak, jak to robią Niemcy). Biogaz, który po odpowiednim uzdatnieniu może zastępować gaz ziemny i w którego przypadku potencjał produkcyjny mamy tak duży, że dzięki niemu moglibyśmy nawet o połowę zmniejszyć import gazu z Rosji. Ogromny potencjał mamy też w przypadku pomp ciepła, produkujących energię cieplną przy wykorzystaniu tzw. płytkiej geotermii i także mogących zastępować piece gazowe. Niestety, i one, tak, jak biogazownie, są traktowane przez obecny polski rząd po macoszemu. Choć pompy ciepła nie tylko mogą zastępować gaz, ale – podobnie jak kolektory słoneczne – podgrzewać wodę użytkową i ogrzewać budynki taniej niż piece gazowe.
Niestety, mimo że większość zużycia energii w Polsce przypada właśnie na energię cieplną (ogrzewanie budynków i podgrzewanie wody), to nasz państwowy system wspierania energetyki cieplnej wciąż skupia się na produkcji prądu, którego udział w krajowej konsumpcji energii jest kilkakrotnie mniejszy.

Jądro problemu: Rosatom


To wszystko jednak tylko przedsmak tego, co nas czeka po 2020 r. W latach 2020-2030 unijna polityka klimatyczna ma bowiem ulec – zgodnie z ustaleniami z ostatniego szczytu klimatycznego UE w październiku 2014 r. – dalszemu zaostrzeniu. Polegać to będzie głównie na przyspieszeniu tempa redukcji emisji CO2 z najbardziej „emisyjnych” elektrowni i zakładów przemysłowych oraz na działaniach, zmierzających do drastycznego podwyższenia cen uprawnień do emisji CO2. Dla naszego węgla będzie to mieć katastrofalne skutki: produkcja energii z niego będzie coraz mniej opłacalna. Nie tylko w Polsce, ale w całej UE. To oznaczać będzie malejące zużycie węgla, a w ślad za nim – niższe ceny tego surowca. To zjawisko ma miejsce już dziś, właśnie ze względu na walkę z tzw. ociepleniem klimatu, w której UE jest światowym liderem i próbuje do niej wciągnąć cały świat, co jej coraz bardziej się udaje.

Co po 2020 r. – na skutek planowanego w tym okresie zaostrzenia unijnej polityki klimatycznej – będzie w coraz większym stopniu zastępować u nas węgiel? Przede wszystkim gaz, jak wynika z opracowania Urzędu Regulacji Energetyki, podsumowującego plany inwestycyjne firm energetycznych w Polsce do 2028 r. Podobnie ocenia to Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu (FOEEiG), zrzeszające osiem dużych organizacji branżowych (z najbardziej energochłonnych sektorów polskiego przemysłu), które tak skomentowało – przyjęte na październikowym szczycie – założenia unijnej polityki klimatycznej na lata 2020-2030: „Dla przestawienia polskiej energetyki z węglowej na mniej emisyjną w tak krótkim czasie konieczna jest budowa dużej liczby elektrowni gazowych w układach kogeneracyjnych, przy terytorialnie ograniczonym potencjale do budowy tych elektrowni, co spowoduje drastyczny wzrost kosztów energii i utratę konkurencyjności polskiej gospodarki”.

FOEEiG dodaje jednak, że obok gazu – mniejszą „emisyjność” naszej energetyce – zapewnić mogą elektrownie jądrowe. Ta opinia w polskiej branży energetycznej jest powszechna. To dlatego cztery kontrolowane przez państwo polskie koncerny – PGE, Tauron, Enea i KGHM – chcą budować elektrownię atomową, która ma kosztować, według szacunków rządowych, od 40 do 60 mld zł. Twierdzą przy tym, że do realizacji tej inwestycji potrzebne będzie wsparcie państwa.

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: