eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plWiadomościPublikacje › Dzika reprywatyzacja. Tracą prawowici spadkobiercy i państwo

Dzika reprywatyzacja. Tracą prawowici spadkobiercy i państwo

2016-02-18 00:19

Przeczytaj także: Reprywatyzacja: nowe perspektywy dla roszczeń po wyroku NSA


Wyjątki potwierdzające regułę


Wśród szeregu wątpliwych moralnie i prawnie reaktywacji przedwojennych spółek trafiają się chlubne przykłady. Choćby wskrzeszenie w 2002 r. warszawskiej Spółki Akcyjnej Handlu Towarami Żelaznymi Krzysztof Brun i Syn. Początki tej zasłużonej dla Warszawy firmy kupieckiej sięgają końca XVIII w. Obok kilku sklepów i składów zlokalizowanych w stolicy, w 1916 r. firma zbudowała magazyn i warsztaty na warszawskiej Pradze (przy ulicy Białostockiej 22), w których składano m.in. windy amerykańskiej firmy Otis. O znaczeniu firmy świadczy fakt, że po 1918 r. Towarzystwo Block-Brun stało się wyłącznym reprezentantem na Polskę i Wolne Miasto Gdańsk kilkudziesięciu zagranicznych firm, w tym amerykańskiego koncernu Remington. W czasie okupacji w warsztacie Bruna funkcjonowała introligatornia i stolarnia zatrudniająca 38 robotników. Prowadzono też konserwację wind. Po wojnie z całego majątku firmy ocalał tylko budynek na Pradze. Stał się tym samym główną siedzibą spółki „Krzysztof Brun i Syn” i już w 1945 r. uruchomiono produkcję. Część pomieszczeń ocalałego domu przeznaczono na mieszkania dla pracowników. Jednak w 1950 r. zakład i budynek przejęło państwo. W kamienicy ulokowano m.in. Urząd Skarbowy, Totalizator Sportowy oraz komunalnych mieszkańców. Dopiero po reaktywacji spółki przez spadkobierców rodziny Brunów i kilku latach walki o ocalały majątek, kamienica powróciła do swoich prawowitych właścicieli. Ci odnowili szyld, przeprowadzili gruntowny remont budynku, z zachowaniem dbałości o zabytkowe detale. Choć nie prowadzą działalności produkcyjnej, rodzinnego biznesu nie zamknęli. Powiesili nowy szyld „Kamienica Artystyczna” i prowadzą wynajem lokali biurowych i studyjnych.

Jeszcze bardziej spektakularnie potoczyła się reaktywacja przedwojennej spółki Dom Towarowy Braci Jabłkowskich. Po 23 latach batalii w sądach z licznymi urzędnikami i jednym najemcą, Jabłkowscy odzyskali rodzinny majątek. Kamienicę przy Chmielnej 19 w ścisłym centrum Warszawy oraz grunt obok, przy Chmielnej 21. Odzyskali też prawo własności budynku wraz z prawem użytkowania wieczystego nieruchomości gruntowej przy Brackiej 25.
– Niestety nie wzbogaciliśmy się na zwróconym majątku, właściwie nadal do niego dokładamy, i to całkiem sporo – mówi z uśmiechem Jan Jabłkowski, spadkobierca przedwojennego właściciela.

Najpierw wzięli się za rewitalizację Chmielnej 19, potem budowę Nowego Domu Jabłkowskich wspólnie ze spółką LHI Leasing Polska. Teraz największe środki idą na rewitalizację i przebudowę 6-piętrowej niezwykłej kamienicy przy Brackiej 25.
– Górne trzy pietra biurowe już są zrobione, ale najwięcej roboty i nakładów wymaga dolna cześć handlowa, z piętrem schowanym pod ziemią, oraz pasaż łączący kamienice z Chmielnej i Brackiej – opowiada Jabłkowski.
Zrobienie tego zgodnie ze współczesnymi wymogami technicznymi, przy zachowaniu klimatu elegancji sprzed 100 lat, to nie lada wyzwanie, za to jeszcze ze dwa lata pracy – dodaje przedsiębiorca, któremu marzy się stworzyć na nowo wielkomiejskie centrum w sercu wielkiego miasta.
– To pozytywne przykłady i pewnie jest ich więcej, ale i tak są wyjątkami, bo większość reaktywowanych przedwojennych spółek nie wraca do biznesu, tylko po majątek – mówi bez ogródek mec. Koziorowski. – Trudno się temu też dziwić, bo jakie szanse ma reaktywowana spółka Lilpop, Rau i Loewenstein na produkcję tramwajów czy samochodów Buicka albo Garbarnia Temlera i Szwede, chluba przedwojennego przemysłu garbarskiego. – Nie te czasy, nie ta technologia, nie ten rynek – kwituje.

Walka z czasem


Od tego roku nie ma już prawnej możliwości reaktywowania przedwojennej spółki. Czy to wystarczy? – prawicy nie mają pewności. Wskazują na podejrzenie niekonstytucyjności np. w kwestii wywłaszczania z majątku bez wypłaty odszkodowania albo zapisów o zamknięciu spółki bez przeprowadzenia procesu jej likwidacji. W jednym za to są zgodni. Brak ustawy reprywatyzacyjnej na miarę przepisów o mieniu zabużańskim lub kościelnym, nie ułatwia załatwienia trudnych spraw reprywatyzacyjnych w cywilizowany sposób. Korzystają na tym nie do końca uczciwi posiadacze historycznych akcji, tracą prawowici spadkobiercy. Traci na tym samo państwo. Wizerunkowo i również finansowo, bo roszczenia nie znikają.

Długi cień Bieruta
Reprywatyzacyjny front od kilku lat otwarty jest w Warszawie. Walka toczy się o zwroty stołecznych nieruchomości przejętych dekretem Bieruta. Dekretem uzasadnianym „racjonalnym przeprowadzeniem odbudowy stolicy i dalszej jej rozbudowy zgodnie z potrzebami narodu” objęto ok. 12 tys. ha gruntów, na których stało ponad 20 tys. nieruchomości. Te nieruchomości na coraz większą skale trafiają w prywatne ręce (nie zawsze spadkobierców dawnych właścicieli), uszczuplając zasoby miasta – również te o funkcji publicznej jak np.: szkoły, parki.

Wystraszone skalą zjawiska władze stolicy zabiegały o przepisy reprywatyzacyjne, które zostały nazwane małą ustawą reprywatyzacyjną. Miały w pierwszym szeregu ograniczyć spekulacyjny handel roszczeniami, ocalić miejsca użyteczności publicznej (szkoły, przedszkola) oraz ukrócić praktykę „na kuratora”. W skrócie polegała ona na tym, że zjawiał się w kurator nieruchomości, z nie zawsze przekonującym pełnomocnictwem (np. od 130-letniej właścicielki) i w jej imieniu występował o zwrot nieruchomości. Nierzadko skutecznie.

Mała ustawa przeszła przez parlament, ale prezydent Bronisław Komorowski uznał ją za bubel prawny, niezgodny z konstytucją, bo nie przewiduje rekompensaty dla spadkobierców dawnych właścicieli za nieruchomości użyteczności publicznej. Zbigniew Niemczewski z kancelarii Proprium też nie widzi okoliczności łagodzącej dla małej ustawy reprywatyzacyjnej. Nazywa ją dekretem Bieruta bis. Łagodniej małą ustawę reprywatyzacyjną ocenił notariusz Piotr Siciński, były sędzia i Przewodniczący Wydziału Ksiąg Wieczystych Sądu Rejonowego w Warszawie. – Prezydent przed odesłaniem ustawy do Trybunału mógł ją podpisać, to dałoby chociaż miastu prawo pierwokupu obiektów publicznych – wyjaśnia.

Co do handlu roszczeniami, Siciński uważa, że jest to efekt urzędniczej praktyki, przeciągania latami zwrotu nieruchomości właścicielowi lub spadkobiercom. Wtóruje mu Niemczewski: – Ci sami urzędnicy mają broń, aby ukrócić spekulacyjny handel roszczeniami, choćby w postaci planów miejscowych zagospodarowania – dodaje. Pytanie dlaczego o to nie dbają – pozostaje bez odpowiedzi.

poprzednia  

1 2 3

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: