eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plWiadomościPublikacje › Bankructwo cywilizowane

Bankructwo cywilizowane

2014-12-18 00:44

Bankructwo cywilizowane

Państwo ułatwia zadłużonym ogłoszenie kontrolowanej upadłości © npdesignde - Fotolia.com

Państwo wbrew stanowisku banków ułatwia konsumentom totalnie zadłużonym ogłoszenie kontrolowanej upadłości.

Przeczytaj także: Ile kosztuje upadłość konsumencka?

Pani Katarzyna z Podkarpacia samotnie wychowująca niepełnosprawnego nastoletniego syna, w 2008 r. zaciągnęła kredyt w wysokości 80 tys. złotych na mieszkanie, denominowany we frankach szwajcarskich. Dziś jej zadłużenie przekroczyło 140 tys. zł, a ona nie jest już w stanie go spłacić, bo straciła pracę w jedynym większym zakładzie w swojej okolicy. Na pomoc banku kobieta nie ma co liczyć, bo to tam namówiono ją na franka, ale liczy na nowe przepisy o upadłości konsumenckiej, które pozwoliłyby jej wyrwać się z pętli długów i zacząć życie od nowa.

– Gdyby ta pani żyła w Stanach Zjednoczonych albo w Wielkiej Brytanii, prawdopodobnie bank zabrałby jej mieszkanie, za to ona zostałaby bez długu. Ale żyje w Polsce, więc może stracić mieszkanie, a gdy będzie ono mniej warte niż dług, kredyt i tak będzie musiała spłacić. Takie jest prawo, które lepiej zabezpiecza interesy banku niż klienta – mówi Paweł Dobrowolski, ekonomista biorący udział w pracach nad nowelizacją ustawy o upadłości konsumenckiej. – Nowe prawo upadłościowe było konieczne. Bo mamy w miarę nowoczesny system kredytowy, pozwalający konsumentowi zadłużać się. Jednak do tej pory, gdy ten konsument stawał się niewypłacalny, zderzał się z XIX-wiecznymi w swej istocie przepisami o upadłości konsumenckiej, których celem było karać dłużników i likwidować ich majątek, by jak najpełniej zaspokoić wierzycieli. To absurd, który de facto szkodził państwu – dodaje ekonomista.

Ciasna furtka do upadłości


Otwarta pięć lat temu furtka dla Polaków do formalnego ogłoszenia upadłości konsumenckiej okazała się bardzo ciasna i niewielu zdołało przez nią przejść. Na kilka tysięcy złożonych w sądach wniosków formalnie „zbankrutowało” ledwie 60 osób. Bo szansę na przychylny wyrok sędziego miał tylko ten, kto po pierwsze dysponował własnym majątkiem nieobciążonym hipoteką, i po drugie – komu garb długów wyrósł z powodów od niego niezależnych, czyli np. ciężkiej choroby albo oszustwa, którego padł ofiarą. W drodze inicjatywy poselskiej zaproponowano zmianę przepisów, które w praktyce kompletnie się nie sprawdzały.

fot. npdesignde - Fotolia.com

Państwo ułatwia zadłużonym ogłoszenie kontrolowanej upadłości

Otwarta pięć lat temu furtka dla Polaków do formalnego ogłoszenia upadłości konsumenckiej okazała się bardzo ciasna i niewielu zdołało przez nią przejść. Na kilka tysięcy złożonych w sądach wniosków formalnie „zbankrutowało” ledwie 60 osób.


– W porównaniu do starej ustawy to rewolucja – mówi mec. Adam Sójka z poznańskiej kancelarii upadłośćkonsumencka.pl. – Ponad 90 proc. osób zgłaszających się do naszej kancelarii w celu przeprowadzenia procesu upadłościowego według starych przepisów, nie spełniało jej warunków. Głównie chodziło o wymóg posiadania majątku. Innymi słowy dłużnik, aby móc ogłosić upadłość, musiał posiadać własny majątek na pokrycie niemałych opłat związanych z postępowaniem upadłościowym oraz z tzw. ubóstwem masy. Gdy dłużnik nie miał takiego majątku, albo miał np. nieruchomość, ale z hipoteką, sąd z automatu oddalał wniosek bankruta – dodaje mec. Sójka. – To był grzech główny starej ustawy, który czynił z niej fasadę. Nieżyciowych było jeszcze kilka innych warunków, w tym długi okres planu spłaty i nieuchronność utraty dachu nad głową. Przez to wielu dłużników spychanych było na margines życia społecznego, do szarej strefy, a w najlepszym wypadku na emigrację. Nie korzystał na tym nikt, ani państwo, ani obywatel, no może jedynie wierzyciele – dodaje prawnik.

Stara ustawa pozwalała na dużą dowolność w szacowaniu kosztów postępowania upadłościowego, dotąd wahały się one od 4 tys. zł do nawet 40-50 tys. zł. Po nowelizacji, koszty związane z postępowaniem będą bardziej jednolite, m.in. ze względu na ograniczenie wynagrodzenia syndyków.


Ustawodawca usunął więc zaplątanym w długi obywatelom największe kłody spod nóg na drodze do odzyskania wypłacalności. Do tego uproszczone zostały procedury, kilkukrotnie obniżono opłatę sądową, a w wyjątkowych sytuacjach będzie można ją umorzyć. – Ta zmiana prawa oznacza duży postęp, ale nie naprawia wszystkiego – uważa Dobrowolski. – Banki wciąż mają znaczną przewagę nad polskim klientem, przede wszystkim w kwestii ryzyka. To klient ponosi ryzyko wzrostu oprocentowania kredytu, spadku wartości mieszkania. Klient staje się swoistym bankowym niewolnikiem. Przykład? Zadłużona w banku para rozwodzi się i mimo deklaracji, że jedno z małżonków przejmuje dług, bank może nie zwolnić z długu współmałżonka. Ba, sędzia da rozwód, nawet kościół, ale nie bankier. Ten woli mieć obie osoby na haczyku – dodaje ekonomista.

To duży problem i też wymaga zmian. Ale na to potrzeba czasu, bo opór bankowej materii wciąż jest duży i na kompleksowe zmiany, adekwatne do dzisiejszych czasów, nie ma jeszcze zgody. Dzięki dawkowaniu zmian w prawie upadłościowym, projekt gładko przeszedł przez parlament. Ustawa trafiła na stół Prezydenta RP, który podpisał ją na początku września, co oznacza, że po trzech miesiącach, czyli jeszcze w tym roku, zacznie ona obowiązywać. A więc jeszcze przed Bożym Narodzeniem szansę na upadłość konsumencką uzyska każdy niewypłacalny dłużnik, o ile „nie zadłużył się ponad swe możliwości z rażącej niedbałości bądź z premedytacją”.

Bankom nie w smak


Zmiana przepisów o konsumenckiej upadłości bulwersuje środowisko bankowe. Związek Banków Polskich skrytykował wiele zapisów. Za nieuzasadnione uznał skrócenie maksymalnego okresu wykonywania planu spłaty wierzycieli przez dłużnika z pięciu do trzech lat. To swoisty okres próby – przekonywali parlamentarzystów przedstawiciele ZBP. – Zadłużony konsument wywiązując się w tym czasie z zobowiązań ma przekonać o swojej solidności. Dopiero rezultatem tego ma być umorzenie niewykonanych zobowiązań – grzmieli obrońcy starych przepisów. Ale trudno w tym nie dostrzec prostej kalkulacji ekonomicznej wierzycieli. Wszak przez pięć lat można „wycisnąć” z dłużnika większą kwotę niż w ciągu trzech. Finansistom nie spodobało się też dwukrotne wydłużenie (do 24 miesięcy) okresu pokrywania z funduszu masy upadłości czynszu na wynajem mieszkania dla dłużnika, w przypadku gdyby jego dotychczasowe mieszkanie zostało sprzedane na spłatę długów, co pod rządami nowej ustawy wcale nie będzie takie oczywiste. Banki i firmy pożyczkowe obawiają się, że doprowadzi to do zbyt dużego „uszczuplenia masy upadłości” i powiększenia ich straty.

Ale to nie wszystko. Ułatwienie konsumentom procesu bankrutowania oznacza dla banków więcej pracy i być może spadek zysków. Teraz bankowcy wnikliwiej będą musieli prześwietlać klientów, którzy przyjdą pożyczyć pieniądze. To oznacza wzrost kosztów i prawdopodobny spadek liczby udzielonych kredytów. Zresztą nowe prawo upadłościowe odbije się na puli już udzielonych kredytów. Eksperci zapowiadają, że w najbliższym roku wzrośnie liczba niespłacanych kredytów hipotecznych, więc banki pod presją liberalizacji prawa upadłościowego, zechcą się ich pozbywać, żeby ograniczyć straty. A ponieważ wiele kredytowanych mieszkań już dziś jest mniej warta niż kredyt, za jaki kupili je kredytobiorcy, masowa wyprzedaż upadłościowa może te spadki jeszcze pogłębić.

 

1 2

następna

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: