Perła w kokonie
2014-11-05 12:52
Podwaliny pod fabrykę
Z uciułanych pieniędzy i pożyczek od przyjaciół, Witaczkowie zakupili ziemię na peryferiach Milanówka, przy ul. Brzozowej 1. W cztery lata po zarejestrowaniu CDSJ wmurowano kamień węgielny pod budowę przyszłych zakładów jedwabiu naturalnego. Niecałe dwa lata później, 1 czerwca 1930 r., odbyło się poświęcenie pawilonu kursów jedwabniczych na zakupionym terenie. Uroczystego przecięcia wstęgi dokonał prezydent Ignacy Mościcki, który kilkakrotnie wyraził słowa uznania rodzeństwu Witaczków za ich pionierską działalność.
W 1936 r. wybudowano budynek tkalni i stopniowo zwiększał się park maszynowy. W 1938 r. CDSJ miała kapitał zakładowy w wysokości 150 000 zł. W tym czasie w fabryce pracowało 137 osób, pięciu techników i 22 urzędników. W pierwszych latach działalności CDSJ w Milanówku produkowano przede wszystkim tkaniny odzieżowe, później dekoracyjne, liturgiczne i sztandarowe, a od 1933 r. nowatorskie tkaniny i linki spadochronowe dla wojska. Ważnym elementem produkcji były nici do szycia, które z powodzeniem konkurowały z nićmi znanej firmy niemieckiej Güttermann oraz nici chirurgiczne i izolacyjne.
Nadal istotną częścią działalności CDSJ było zaopatrywanie hodowców w sadzonki drzew morwowych, jaja jedwabników (grenę), skup kokonów, opracowanie i druk instrukcji oraz podręczników. Prowadzono szeroką akcję propagandową jedwabnictwa: odczyty, felietony w radiu, sprzedaż gablot z eksponatami do szkół, itd. – tym zajmowała się przede wszystkim Stanisława Witaczek, prekursorka współczesnej reklamy. Do 1939 r. Witaczkowie opublikowali siedem wydań publikacji popularno-naukowej „O hodowli jedwabników”.
Nowoczesne podejście do biznesu
W latach 30. XX wieku CDSJ z Milanówka posiadała już własną sieć eleganckich sklepów „Milanówek” – 10 placówek w Polsce. W 1931 r. Witaczkowie otworzyli pierwszy sklep firmowy przy ul. Traugutta 2 w Warszawie, przez całe lata znany był sklep firmowy przy ul. Chmielnej. O rozmachu, z jakim planowano rozwój przemysłu jedwabiu naturalnego, może także świadczyć otwarcie w 1937 r. w Warszawie Studia Mody, oczka w głowie Stanisławy Witaczek. Pomysł był ambitny, bo jak można było przeczytać na ulotce: „Studio miało poszukiwać nowych form piękna i celowości w stroju kobiecym, dążyć do osiągnięcia harmonii między formą a materiałem”.
CDSJ miała również bardzo nowoczesne, jak na owe czasy laboratorium, w którym pracowali nie tylko rodzeństwo Witaczkowie, ale i znakomici chemicy, jak np. Miron Krasnodębski. W laboratorium opracowano m.in.: nowatorską metodę wytwarzania artykułów kosmetycznych z wykorzystaniem białka jedwabnika, mydło, szampony, proszek do prania jedwabiu, a także perfumy. Ogółem wartość sprzedaży fabryki wyniosła w 1936 r. ponad 580 000 zł. Podczas XIV Targów Poznańskich w 1935 r. zaprezentowano wysokiej jakości tkaninę spadochronową wykonaną z jedwabiu produkowanego w Milanówku, konkurującą z tkaninami japońskimi, uznawanymi za najlepsze w świecie. Dzięki tego typu innowacyjnym projektom, które potem wdrażano do produkcji, następował dynamiczny rozwój firmy.
Legalnie i podziemnie
Lata okupacji niemieckiej nie oznaczały zamknięcia znakomicie prosperującego zakładu. Produkowane w tym czasie w Milanówku jedwabne spadochrony wygrywały nawet z uważanym za bezkonkurencyjny jedwabiem japońskim. Z tego to powodu Niemcy uznali CDSJ za zakład specjalny i przysłali swojego komisarza. W praktyce, dzięki tej „przyjaznej współpracy” Henrykowi Witaczkowi udało się ocalić wielu Polaków od ulicznych łapanek, bo dawał im prawdziwe lub fikcyjne zatrudnienie.
W 1942 r., wykorzystując dawne zapasy, wprowadzono ręczne zdobienie tkanin jedwabnych. Trzeba było znaleźć zatrudnienie dla nowych pracownic, w większości młodych dziewcząt. Malarnię zorganizowano w Milanówku, w pawilonie kursów instruktorskich pod kierownictwem artysty plastyka Zofii Korwinowej. Taki był początek ręcznie malowanych kuponów z Milanówka – kilka wzorów zaprojektowała Stanisława Witaczkówna.
W czasie wojny zakłady w Milanówku i majątek w Żółwinie stały się przystanią dla setek Polaków – tu ratowano dzieci z Zamojszczyzny, dano schronienie w sierpniu 1944 r. dzieciom i personelowi z Warszawskiego Sierocińca ks. Baudouina (ponad 700 osób), przechowano sprzęt Szpitala Dzieciątka Jezus, wspierano tajne Liceum Ogólnokształcące w Milanówku. W żółwińskim dworze, szkołach, wynajętych pokojach na wsi oraz w Milanówku na terenie CDSJ i w willi „Księżanka” schronienie i pomoc dostawali ci, którzy w zawierusze wojennej nie mieli się gdzie podziać i z czego żyć, a losy wojny rzuciły ich w te strony. Był to azyl dla ludzi wysiedlanych z innych części kraju, a w 1944 r. uchodźców z Warszawy po Powstaniu Warszawskim. Mieszkali oni pod swoim lub przybranym nazwiskiem. Wielu z nich dostawało też pracę.
Wśród setek uchodźców zamieszkałych podczas okupacji w Żółwinie, którzy korzystali z gościnności państwa Witaczków znalazł się pisarz, dziennikarz, podróżnik i... antykomunista – Antoni Ferdynand Ossendowski, który przez swoją działalność antybolszewicką, stał się jedną z najbardziej poszukiwanych osób przez radzieckie CzeKa (poprzedniczkę KGB). Ossendowski niedługo przed wkroczeniem Armii Czerwonej rozchorował się i zmarł 3 stycznia 1945 r. Został pochowany na cmentarzu w Milanówku.
oprac. : Małgorzata Dygas / Gazeta Bankowa
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)