eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plWiadomościPublikacje › PKO BP: jak Jagiełło na wojnę z recesją się szykuje

PKO BP: jak Jagiełło na wojnę z recesją się szykuje

2015-05-06 09:33

Przeczytaj także: Trzęsienie franka – wersja polska


Ale przyzna pan, że sporo banków uniwersalnych zachowało się jak banki inwestycyjne, udzielając w latach 2005-2007 udzielając kredytów hipotecznych w franku...

Ale nie ma czegoś takiego, że wszyscy w grupie zachowywali się w taki sposób, który dzisiaj byśmy nazwali dobry, przewidywalny. Jeżeli główną domeną banku był zarobek na tzw. spreadzie, a mniej zarabiał na odsetkach z tytułu udzielonego kredytu, to znaczy, że ten model źle działał. Jeżeli jakiś bank ma większy departament windykacji niż ryzyka kredytowego, to znaczy, że jego model nie jest oparty na udzielaniu w rozsądny sposób klientom kredytu, lecz skupia się głównie na tym, żeby pożyczyć i zaraz windykować. To są modele, które wymagają penalizacji. Jak najbardziej tego typu praktyki powinny być karane i przedstawiane jako złe przykłady. To jest rola nadzoru.

PKO BP uruchomił bank hipoteczny... Nie uważa pan, że banki hipoteczne to w Polsce wciąż pojęcie dość egzotyczne?

To prawda. Ustawa z 1997 r. o listach zastawnych i bankach hipotecznych, która miała być kamieniem milowym dla bankowości hipotecznej w Polsce, okazała się nieskuteczna. Jest tam kilka istotnych elementów, które wymagają poprawek, ale nie było klimatu, żeby te poprawki wprowadzić. Zwłaszcza, że spadała inflacja, a wraz z nią stopy procentowe. Wszyscy żyli w dobrej atmosferze, bo wszystko było dobrze. W takich okolicznościach motywacja zmiany modelu jest ograniczona. Jak jest dobrze, to po co zmieniać?

Aż tu nagle przyszedł ten kryzys frankowy 15 stycznia 2015 roku...

Dlatego mówię, że jest okazja, której nie można zaprzepaścić. Bo jak się po tym kryzysie uspokoi sytuacja, to znowu zabraknie motywacji. Musimy to wykorzystać w pozytywny sposób, zmienić model funkcjonowania całego systemu, bo kiedyś w końcu przyjdzie recesja. Co prawda nie widziałem żadnych analiz makroekonomicznych mówiących o tym, że Polska w najbliższym czasie będzie w stagnacji albo w recesji. Ale musimy pamiętać, że recesja jest zabójcza dla kredytobiorców, bo jeśli w jej wyniku tracą pracę, to nie są w stanie spłacać kredytów, bo nie mają przychodów. To się wtedy przekłada na portfele bankowe, które ulegają najpierw erozji, a potem są poddawane dużemu ciśnieniu. Załóżmy, że ten portfel polskich kredytów hipotecznych wart 350 mln zł będzie poddany takiemu ciśnieniu, że 20 proc. kredytów przestanie być obsługiwane...

Co to oznacza dla systemu bankowego w Polsce?

To jest 70 mld zł kredytów, które nie są spłacane. Kapitały banków, które teraz są nawet wysokie, bo one wynoszą około 160 mld zł versus te 70 mld, nie będą w stanie zamortyzować tak silnego uderzenia... Do takiej sytuacji może dojść po 2020 roku.

Czyli prawdziwy armageddon kredytowy dopiero przed nami...

Możemy tego uniknąć. Myślę, że można tego dokonać w ciągu pięciu lat. Po pierwsze, trzeba zmienić ustawę o listach zastawnych. Następnie nowe kredyty powinny być kierowane głównie do banków hipotecznych. Nie aspiruję do tego, żeby mówić, że wszystkie, ale zakładam, że tylko 20-30 proc. powinno się osadzać na bilansach banków uniwersalnych. No i większość tego co mamy na stoku, czyli tego co znajduje się w bilansach banków, też powinniśmy się starać transferować do banków hipotecznych.

Myśli pan, że dobrze zorganizowany system banków hipotecznych jest w stanie przetrwać bez szwanku głęboką recesję?

Po pierwsze banki hipoteczne nie są poddane tak dużej presji, jak banki uniwersalne, z których na przykład deponenci nagle wycofują swoje depozyty np. z powodu kryzysu. Mamy listy zastawne, których nabywca nie może wycofać się przed terminem. Teraz jest dobry okres dla polskich listów zastawnych ponieważ na rynkach dojrzałych spada wolumen. Inwestorzy szukają nowego obszaru , a my jesteśmy dla nich atrakcyjnym rynkiem. Dlaczego? Bo listy zastawne są oparte na strumieniu, generowanym przez kredytobiorców hipotecznych. Nawet w czasach głębokiego kryzysu to były instrumenty najchętniej przyjmowane przez banki centralne w zastaw pod udzielenie pomocy płynnościowej. To jest ten model, który powinniśmy starać się zorganizować w ciągu najbliższych pięciu lat.

Czy elementem tego modelu jest też repolonizacja polskiego rynku bankowego? W jednym z wywiadów powiedział Pan niedawno, że sektorowi bankowemu w Polscepotrzebna jest repolonizacja, że obecnie 60 proc. tego sektora w naszym kraju należy do zagranicznego kapitału, a jedynie 40 proc. do polskiego. Pańskim zdaniem należałoby te proporcje odwrócić: 60 proc. do rodzimego kapitału, a co najwyżej 40 proc. do zagranicznego. Dlaczego Pan tak sądzi? Sceptycy twierdzą, że to wszystko może się skończyć odpływem kapitału z polskiego rynku, a swojego nie mamy jeszcze zbyt dużo...

Uważam, że sytuacja w której większość sumy bilansowej banków, a w ślad za tym kapitału, kontrolowana jest przez instytucje zewnętrzne, uniemożliwia naszemu krajowi swobodniejszy manewr gospodarczy. I nie myślę, mówiąc o repolonizacji, o udomowieniu kapitału, żeby to było 100 proc. Tylko myślę o tym, żeby ta masa krytyczna była po stronie polskiej. Te proporcje 60 do 40 proc. są zdrowe w tym sensie, że centrum decyzyjne, gdzie my podejmujemy kluczowe decyzje dla rynku jest u nas w Polsce. Nie sądzę, żeby to można było rozwiązać w jakiś szybki i gwałtowny sposób, tylko krok po kroku. Powtarzam: Polska ma swoje gospodarcze pięć minut i warto, żebyśmy je wykorzystali.

poprzednia  

1 2 3

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: