eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plWiadomościPublikacje › Handel zagraniczny: wypłukani z kapitału

Handel zagraniczny: wypłukani z kapitału

2015-04-13 00:13

Przeczytaj także: Handel światowy: stagnacja trwa


Tę nadwyżkę udało się utrzymać do 1990 r., ale później – po otwarciu polskiego rynku na zachodnie towary – było już tylko gorzej. W połowie lat 90. Nasz deficyt handlowy wynosił już 6 mld dol., a w latach 1995-2000 prawie się potroił, sięgając 17,3 mld dol. W 2005 spadł do poziomu 12,2 mld dol., by pięć lat później urosnąć do rekordowego poziomu 18 mld. Od tego czasu sukcesywnie i dość szybko spadał. W 2012 r. wyniósł 13,8 mld dol., w 2013 r. – jedynie 2,6 mld dol. Czyli najmniej od wielu, wielu lat.

Drenaż importowy trwa


To dlatego łatwo było uwierzyć, że już od 2014 r. zaczniemy wychodzić na plus w handlu zagranicznym. Niestety, stało się inaczej. W zeszłym roku nasz deficyt handlowy znów się powiększył, do 3,3 mld dol. I nic nie wskazuje na to, biorąc obecną sytuację gospodarczą w Polsce, UE i na świecie oraz politykę ekonomiczną obecnego polskiego rządu, żeby w tym roku lub kolejnych latach udało się ów deficyt zamienić w nadwyżkę. To zła wiadomość. Importowy drenaż Polski będzie bowiem wciąż trwał, a jest on dla naszej gospodarki bardzo szkodliwy. Nasz deficyt w handlu zagranicznym tylko w latach 2002-2012, wyniósł, bagatela, 620 mld zł. Tyle pieniędzy wywędrowało z naszego kraju za granicę, choć duża ich część mogła w nim zostać. Trudno o lepszy dowód na to, że nasz kraj nie prowadzi dobrej polityki gospodarczej. Niektórzy ekonomiści wprawdzie bagatelizują ten problem, twierdząc, że duża część polskiego importu to tzw. import inwestycyjny (związany z prowadzonymi inwestycjami), typowy dla krajów na dorobku, rozwijających się, takich jak Polska. Takimi krajami są jednak także Czechy, Węgry, Słowacja, Słowenia czy Korea Południowa, które mają nadwyżkę eksportu nad importem i to nie od wczoraj. Nie wspominając już o Chinach czy Brazylii, które są na jeszcze wcześniejszym etapie rozwoju gospodarczego i szczycą się dodatnim saldem w handlu zagranicznym.

Czas więc na porównania. W 2013 r. eksport Polski wyniósł 152 mld euro. To ósmy wynik w całej UE. Niby nieźle. Ale ponad dwa razy większy eksport (354 mld euro) miała w tym okresie Belgia z 11 milionami mieszkańców, dwukrotnie wyższy – 8-milionowa Szwajcaria (296,6 mld), a trzykrotnie (506 mld euro) – 17-milionowa Holandia. Ta ostatnia zawdzięcza to w dużej mierze wydobyciu gazu i ropy na Morzu Północnym, ale przecież deklasują nas też takie kraje europejskie, które wydobywają mniej surowców naturalnych niż my i muszą ich więcej importować. Np. Niemcy, wspomniana wyżej Belgia czy Szwajcaria. Deklasuje nas też Korea Południowa, która również nie ma wielu złóż surowców, a sprzedaje rocznie za granicę towary oraz usługi za ponad 400 mld euro i jej eksport ciągle rośnie.

Jeszcze gorzej wypadamy, jeśli porówna się wartość eksportu w przeliczeniu na jednego mieszkańca. W wielu krajach UE jest ona bowiem dużo wyższa niż w Polsce. Np. w Czechach, na Słowacji, Węgrzech, w Austrii, Danii, Szwecji i Irlandii – 2-3 razy większa. Wśród 28 krajów UE w 2013 r. nadwyżkę eksportu nad importem zanotowały: Czechy, Słowacja, Węgry, Słowenia, Niemcy, Szwecja, Irlandia, Włochy, Holandia, Belgia i Dania.

Fantastyczny wynik osiągnęła Irlandia, do niedawna pogrążona w recesji. Jej dodatnie saldo w handlu zagranicznym w 2013 r. przekroczyło 36 mld euro, a rok wcześniej – 42 mld euro. Dobrze prezentują się też – równie mocno dotknięte niedawnym kryzysem w strefie euro – Włochy, z 30 mld euro nadwyżki w 2013 r. Zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę, że w ciągu roku zwiększyła się ona tam trzykrotnie, bo w 2012 r. wyniosła niecałe 10 mld euro.

Średniak wśród słabeuszy


Polska – pod względem salda w handlu zagranicznym – nie wypada najgorzej na tle całej UE. Należy do unijnych średniaków, bo nasz deficyt jest już niewielki w porównaniu np. z Francją, Wielką Brytanią, Grecją czy Hiszpanią. Po pierwsze jednak pogrążająca się w stagnacji gospodarka UE wypada dziś blado w zestawieniu z Azją czy USA. Więc jesteśmy średniakiem wśród słabeuszy.

Po drugie zaś, niewielki już deficyt handlowy zawdzięczamy przede wszystkim nie polskim, rodzimym firmom, ale zachodnim koncernom, które przeniosły do nas, ze względu na niższe koszty, produkcję. Udział naszych własnych firm w eksporcie jest zdecydowanie niższy aniżeli np. w Niemczech. Poza tym mamy, jako kraj, warunki do tego, żeby w eksporcie osiągać dużo lepsze rezultaty. Musimy tylko lepiej niż dotąd te warunki wykorzystywać. Do tego potrzebna jest jednak głęboka zmiana obecnej polityki gospodarczej.

Na taką, która nie tylko stworzy lepsze warunki do prowadzenia biznesu, ale nie będzie też traktować lepiej firm zagranicznych niż rodzimych. Polska bardzo szeroko otworzyła swój rynek na importowane towary jeszcze wtedy, gdy nie musiała tego robić. To zabiło wielu naszych producentów. Otworzyła się też bardzo na kapitał zagraniczny, przyciągając go ulgami podatkowymi (strefy ekonomiczne) i grantami inwestycyjnymi. I choć otwarcie się na ten kapitał pozwoliło na osiąganie nadwyżki eksportu nad importem Czechom, Węgrom czy Słowacji, u nas to samo się nie udało.

Oczywiście, także dlatego, że wyżej wymienione kraje w przyciąganiu kapitału były skuteczniejsze niż my. Ale przede wszystkim z tego powodu, że nie tworzyliśmy przynajmniej równie dobrych warunków do prowadzenia biznesu, co one (chodzi np. o infrastrukturę transportową, która u naszych południowych sąsiadów była lepsza). I niestety, faworyzowaliśmy zagraniczne firmy kosztem rodzimych, m.in. podczas prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw, co na razie na dobre nam raczej nie wyszło.

poprzednia  

1 2

oprac. : Jacek Krzemiński / Gazeta Bankowa Gazeta Bankowa

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: