eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plWiadomościPublikacje › Legenda o Ludwiku (Sobolewskim) co Niemca nie chciał

Legenda o Ludwiku (Sobolewskim) co Niemca nie chciał

2015-09-08 09:35

Legenda o Ludwiku (Sobolewskim) co Niemca nie chciał

Giełda © psdesign1 - Fotolia.com

Ludwik Sobolewski na polskim rynku kapitałowym zrobił zawrotną karierę. Warszawska Giełda Papierów Wartościowych (GPW) za jego czasów była finansowym pępkiem Europy Środkowo-Wschodniej. Po siedmiu latach zasiadania na fotelu prezesa stracił jednak pracę. Wyrzucił go w karygodny sposób minister skarbu Mikołaj Budzanowski. Oficjalnie za skandal obyczajowy, który ujrzał światło dzienne w wyniku dziwnego przecieku prywatnej korespondencji Sobolewskiego. Miejska legenda głosi jednak, że słynny Ludwik został ukarany, bo odprawił z kwitkiem przedstawicieli niemieckiej giełdy Deutsche Börse, którzy chcieli przejąć kontrolę nad polskim rynkiem. Jak było naprawdę?

Przeczytaj także: Deutsche Börse chce kupić akcje GPW

WOJCIECH SURMACZ: Ostatnim razem gdy rozmawialiśmy, pan był prezesem warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych, ja – dziennikarzem „Forbesa”...

LUDWIK SOBOLEWSKI: Można powiedzieć, że niewiele się zmieniło. (śmiech)

W sensie zawodowym rzeczywiście niewiele. Ja robię swoje, pan też. Już chyba ze trzy lata minęły od tamtych wydarzeń?

Dwa i pół roku.

Jak pan z tej perspektywy patrzy na wszystko, co się wydarzyło ?

W sensie zawodowym i mojego pożegnania się z giełdą w Warszawie?

Tak. Nachodzą pana jeszcze jakieś refleksje, czy stara się pan zapomnieć?

Staram się nie ulegać tej polskiej skłonności do wielokrotnego przeżywania klęsk. Ale mam refleksje. Wiele z nich na swój własny temat, a inne na temat ludzi, którzy wtedy odgrywali pewną rolę na rynku, w gospodarce i polityce, i pewnego zjawiska, które bardzo degeneruje życie gospodarcze i społeczne. Już kiedyś mówiłem o tym w mediach.

To teraz może pan uzupełnić...

Z dzisiejszej perspektywy widzę to tak, że gdy się zarządza giełdą, to czy ona jest pod kontrolą państwa, czy też strukturą całkowicie prywatną – tak jak w Bukareszcie – związki z polityką są nieuchronne. I dobrze, bo bez ludzi ze świata polityki nie jesteśmy w stanie poprawiać rynku, regulować go właściwie, usuwać z niego przeszkody, które zawsze się pojawiają. Ale dzisiaj też widzę wyraźniej jak wiele czasu menedżer firmy, pozostającej pod kontrolą państwa musi poświęcać na obronę swojego zdania, swoich kompetencji i umiejętności, które niestety same się nie bronią. I jak to jest niedobre.

Tak było w pana przypadku?

Pewien kolega, zaraz po tych moich dramatycznych wydarzeniach, powiedział: „trzeba było się zachowywać jak prezes spółki skarbu państwa, czyli dbać o osobiste relacje z działaczami politycznymi”. To oczywiście gorzki sarkazm, i też autoironiczny. Instytucje quasi publiczne jakimi są giełdy papierów wartościowych, zawsze będą blisko decydentów politycznych. Ale ważne jest, żeby tym właśnie decydentom nie wydawało się, że wiedzą lepiej, bo wtedy pojawia się efekt ręcznego sterowania i nawet najlepsi menedżerowie są – delikatnie rzecz ujmując – odwodzeni od spraw naprawdę ważnych. To nie są indywidualne sprawy, lecz kwestia interesu publicznego.

fot. psdesign1 - Fotolia.com

Giełda

Ludwik Sobolewski na polskim rynku kapitałowym zrobił zawrotną karierę. Warszawska Giełda Papierów Wartościowych za jego czasów była finansowym pępkiem Europy Środkowo-Wschodniej.


A brutalnie rzecz ujmując?

Ujmując rzecz brutalnie: mówimy o intrygach, ciągłej grze ludźmi, którzy tracą zbyt wiele czasu i energii na obronę swojego stanowiska, kosztem prowadzenia biznesu.

Z drugiej strony decydenci zbyt mało myślą się o państwie, koncentrując się na swoich grach. Nie sądzi pan?

To jest fatalne dziedzictwo polskiego sarmatyzmu. Z jednej strony pseudopolitycy, tworzący wokół siebie klientele i uprawiający intrygi a także wydający sądy w powierzchowny, emocjonalny sposób o ludziach jakoś od nich zależnych, zamiast zajmować się dobrem publicznym, a z drugiej strony ta rzesza wydawałoby się normalnych ludzi, którzy są uzależnieni od trzymania się cycka władzy. Dobrze to opisał ostatnio Jan Sowa w „Inna Rzeczpospolita jest możliwa”. I to znaczy, że w wielu obszarach wszystko jest „polityczne” w wulgarny sposób. Zdrowo jest się skonfrontować z mitami, chcąc zobaczyć, jaka jest rzeczywistość. Jak z mitem o braku ingerencji polityków w życie warszawskiej giełdy.

Przecież to fikcja.

Też tak uważam. Ale prawda ma bardzo często strukturę fikcji, bo prawdą jest to, w co ludzie chcą wierzyć. Ale takie mity ośmielają decydentów do myślenia: „no to jak wejdziemy znowu gdzieś brutalnie, to nikt się nie sprzeciwi ani nie zauważy, bo nie ma zainteresowania ani odwagi do podważania mitu”. Szkodliwa funkcja mitu, bo zachęcająca do arogancji. Bardzo niebezpieczna i dla gospodarki, i dla kapitału społecznego. Widzę to dzisiaj ostrzej.

 

1 2 3

następna

oprac. : Wojciech Surmacz / Gazeta Bankowa Gazeta Bankowa

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: