Start-up: 25 lat wolności

Przeczytaj także: Millenialsi w MŚP. Jak oni leasingują?

Ich sąsiedzi z biura postawili na inną branżę. Założyciele Materialination stworzyli drukarkę 3D zanim to było modne. Jako organizacja społeczna zrzeszająca entuzjastów tej niszowej wciąż dziedziny, aby spopularyzować ideę druku 3D na lokalnym rynku, oferowali swoje usługi bezpłatnie wszystkim, którzy byli gotowi zapłacić za surowiec wykorzystywany przez ich maszynę. Ciepliwość i pasja sprawiły, że Materialination już teraz jest mostem łączącym środowiska użytkowników i producentów drukarek 3D, a swoje know-how monetyzują świadcząc usługi czy pośrednicząc w sprzedaży drukarek. Marka niedawno również pozyskała inwestora, który pomoże w realizacji kolejnego projektu.

- Naszym największym błędem był fakt, że od początku nie zaczęliśmy działać na rynku międzynarodowym. Teraz musimy gonić kolegów zza granicy. Nie zaczynamy jednak od zera. Mamy wiedzę i doświadczenie, więc największym wyzwaniem będzie teraz promocja. - tłumaczy Michał Frączek, jeden z założycieli.

Ile w tym powagi?

Czy jest wobec tego miejsce na liście start-upów dla poważnych i sprawdzonych przedsięwzięć biznesowych? Czemu nie? Innowacja nie musi przecież prowadzić do oferowania zupełnie nowego produktu czy usługi, ale może obejmować nowe rozwiązania w obrębie sprawdzonej kategorii przedsiębiorstw. Znakomitym tego przykładem jest nowe biuro nieruchomości w Krakowie, NowodworskiEstates. Jego założyciel niedługo zdobywał doświadczenie pracując w jednym z typowych krakowskich biur nieruchomości; szybko uznał, że sposób działania tych firm jest daleki od jego wizji doskonałości.

- Pracując dla innych biur szybko zauważyłem, jak wiele innowacji można wprowadzić do ich modelu biznesowego. Z poziomu zwykłego sprzedawcy nie mogłem wdrożyć swoich pomysłów w życie, dlatego podjąłem szybką decyzję - zakładam swoją firmę, gdzie będę obsługiwać klientów w zupełnie inny sposób. Inspirując się wzorcami z zachodu, postawiłem na indywidualną i bardzo partnerską relację z klientami. Standard, że w opisie każdego mieszkania znajduję się plan, wysokiej jakości zdjęcia i tzw. "wirtualna wizyta" sprawił, że klienci bez obaw podpisują umowy, często zanim zobaczą nieruchomość. - chwali się Adam Nowodworski.

Determinacja Nowodworskiego opłaciła się. W ciągu dwóch lat firma od zera rozwinęła się tak dynamicznie, że dziś w jej 4 krakowskich biurach pracuje 40 osób, a w lipcu otwiera swoje pierwsze biuro poza Krakowem – we Wrocławiu. Rozważna strategia, ciężka praca i odrobina szaleństwa okazały się skuteczną metodą.

Co dalej?

Kiedy polscy politycy walczą o elektorat hasłami o dekomunizacji i lustracji, nurzając się w PRL-owskim błotku, pokolenie młodych przedsiębiorców nie chce uczestniczyć w tym dyskursie. Zamiast "Listy Wildsteina" wolą czytać publikacje o funduszach unijnych i wertować międzynarodowe strony crowdfundignowe w poszukiwaniu inspiracji czy inwestorów, którzy uwierzą w ich wizję. Kiedy 25 lat temu Polska przechodziła gwałtowną transformację, statystyczny polski "start-upowiec" nosił jeszcze pieluchy. Nie pamięta więc gospodarczej stagnacji czy wątłych perspektyw na zakładanie biznesu. Woli inspirować się realiami rynku międzynarodowego, gdzie formalności jest mniej, a rozmowę o interesach można rozpocząć poprzez Facebooka, przechdząc od razu na "Ty". Czy jest to zatem bezkrytyczny optymista, który na przekór polskiej biurokracji i wysokim progom podatkowym, zdecydował się pracować "na swoim"? To nie lekkomyślność, lecz potrzeba niezależności, twórczości i chęć samodzielnego wzbogacenia, które są silniejsze, niż liczne przeciwności. Ma jednak świadomość barier. Wg raportu "25 lat wolności wg ludzi biznesu", przygotowanego przez Business Link, 68% młodych przedsiębiorców uważa, że polski rząd nie pomaga start-upom oraz że obciążenia podatkowe są zbyt duże. Dostaje się także polskim uczelniom - aż 93% ankietowanych uznało, że nie przygotowują one do prowadzenia biznesu.